Kraj

Dlaczego przerwano obrady Sejmu

Teoretycznie możliwy jest scenariusz, w którym PiS nie dopuści do zebrania się nowego Sejmu. A wykorzysta do tego wyrok unijnego trybunału. Decyzja marszałek Elżbiety Witek jest zgodna z prawem. Art. 98 konstytucji mówi, że kadencja starego parlamentu trwa do dnia poprzedzającego zwołanie nowego – czyli teoretycznie dopuszcza obradowanie starego Sejmu po wyborach. Do tej pory nie było jednak takiego przypadku.

Politycy zastanawiają się, o co może chodzić? Najprostsze wytłumaczenie: rządzący nie chcieli przyjąć jakiejś ustawy przed wyborami, żeby nie narazić się wyborcom. Tylko której? Żaden z zaplanowanych punktów odroczonego posiedzenia nie wygląda na trefny. Marek Borowski sugerował na Twitterze, że może treść którejś z ustaw zależy od wyniku wyborów. Drugi pomysł senatora brzmi bardziej konkretnie: chodzi o wybór sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. W grudniu kończy się kadencja dwóch sędziów, w styczniu – trzeciego. Wprawdzie PiS zanegował prawo do wyboru sędziów „na zapas” (od tego zaczął się atak na TK), ale czego nie wolno PO, wolno PiS-owi. Z kolei Roman Giertych uważa, że PiS chce szybko zmienić ustawę o prokuraturze, żeby w razie przegranej zapewnić sobie, że prokuratora generalnego wyznaczy prezydent. Tylko to oznacza – przynajmniej formalnie – powrót do uniezależnienia prokuratury od rządu. Być może też PiS będzie próbował przepchnąć jakąś zmianę regulaminu Sejmu dotyczącą wyłaniania rządu – choć ten proces dokładnie opisuje konstytucja. Niektórzy twierdzą też, że chodzi po prostu o wywołanie zamieszania, które odciągnie uwagę od afery hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości. Bo po co było odraczać posiedzenie Sejmu, skoro zgodnie ze wspomnianym art. 98 konstytucji można zwyczajnie zwołać kolejne, już po wyborach?

Polityka 38.2019 (3228) z dnia 17.09.2019; Komentarze; s. 7
Reklama