Do podziału jest 12 mandatów. W poprzednich wyborach wygrał tutaj PiS (33 proc.) przed PO (28,5 proc.) – obie partie zdobyły po pięć poselskich foteli. Przed czterema laty katowicki okręg nr 31 uważany był za bastion Platformy, którego wcześniejszą lokomotywą był Kazimierz Kutz. Zdobywał regularnie ponad 100 tys. głosów i ciągnął za sobą wszystkich, których do platformianego pociągu dało się doczepić. W tej sytuacji ostatni wynik był bez wątpienia sukcesem PiS.
Dzisiaj byłoby to już za mało. PiS liczy na dodatkowe dwa–trzy mandaty, a dziejową misją Morawieckiego jest zmiażdżenie głosami Borysa Budkę, wiceprzewodniczącego PO i „jedynkę” Koalicji Obywatelskiej. Wyraźne zwycięstwo premiera, który po raz pierwszy poddaje się wyborczej weryfikacji – i to poza Wrocławiem, swoim matecznikiem, i oczywistą, wydawać by się mogło, Warszawą – spotkałoby się z uznaniem w oczach prezesa i przerwało spekulacje: kto premierem po wyborach?
Podziw prezesa to gra warta świeczki. I nie o samego Kaczyńskiego ta gra się toczy – wszak nogami przebierają kolejno Mariusz Błaszczak, Joachim Brudziński i Zbigniew Ziobro. Porażka z Budką – mimo zaangażowanych w kampanię Morawieckiego rządowych sił i środków – nie wróżyłaby premierowi nic dobrego. Mogłaby być początkiem końca.
Czytaj także: Ziobro wojuje z Morawieckim.