Plotki o tym, że Paweł Gajewski nie ma pełnego średniego wykształcenia, od dawna krążyły po telewizyjnych korytarzach. Zaskakiwał ten brak matury, biorąc pod uwagę wagę stanowiska i zakres odpowiedzialności, które najbliższemu współpracownikowi powierzał Jacek Kurski. We wrześniu zapytałam TVP, czy Gajewski zdał egzamin dojrzałości, jakie pełni obowiązki i za jakie wynagrodzenie.
„Pan Paweł Gajewski został zatrudniony w Telewizji Polskiej 5.02.2016 r. Jest zastępcą dyrektora TAI ds. operacyjno-ekonomicznych i dodatkowo pełni obowiązki zastępcy dyrektora TVP SA w Biurze Spraw Korporacyjnych”. Więcej się nie dowiedzieliśmy, bo jak stwierdziło Centrum Informacyjne TVP, takie informacje „są objęte ochroną danych osobowych”. Nasz rozmówca w TVP zwraca uwagę, że Gajewski tylko „pełni obowiązki zastępcy dyrektora”, bo bez wyższego wykształcenia nie może być pełnoprawnym zastępcą Stanisława Bortkiewicza, dyrektora TVP ds. korporacyjnych. Więc jak jest z tą maturą? – Dobrze zorientowani mówią, że niedawno Gajewski zdał ją eksternistycznie – słyszymy.
Z analiz sprawozdań finansowych TVP, przeprowadzonych przez Wirtualne Media, wynika, że w 2018 r. dyrektorzy i ich zastępcy zarabiali średnio 21,8 tys. zł miesięcznie brutto. Dyrektor ze zdaną niedawno maturą ma swój gabinet i służbowy samochód. Próbowaliśmy się z nim skontaktować, ale nie odbierał telefonu i nie odpowiedział na esemesa.
Czytaj także: Rachunki i porachunki w TVP
Mówią: Misiewicz TVP
Paweł Gajewski zapracował na przydomek „Misiewicza TVP”. Mówią też o nim „parasol”. Ktoś słyszał, jak sam Jacek Kurski tak się do niego zwracał. Przezwisko wzięło się stąd, że Gajewski został uwieczniony na zdjęciu z festiwalu w Opolu, na którym trzyma parasol nad prezesem Kurskim i jego żoną. Formalnie do jego zadań – jako p.o. wicedyrektora TVP w Biurze ds. Korporacyjnych – należy m.in. organizacja i koordynowanie spotkań krajowych i zagranicznych członków zarządu TVP. Może być obecny podczas ich posiedzeń. Jak słyszymy, nie ma żadnego merytorycznego wkładu w organizowanie pracy spółki.
Dowiadujemy się, że jako wiceszef telewizyjnej Agencji Informacyjnej Gajewski politycznie nadzoruje programy informacyjne i publicystyczne (Jacek Kurski jako prezes zarządu TVP zarezerwował sobie nadzór nad TAI). – Dba, by ludzie Ziobry i on sam mieli zarezerwowany odpowiedni czas antenowy, a ich główny rywal, czyli Morawiecki, nie był pokazywany zbyt często – mówi jeden z naszych rozmówców.
Mariusz Kowalewski, były dziennikarz TVP Info, opowiadał „Polityce”, że na polecenie Gajewskiego wysyłał dziennikarzy do szukania haków m.in. na Krzysztofa Czabańskiego, Tomasza Lisa, Jarosława Kurskiego i firmę Nielsen. Polecenia szły z góry.
Gajewski politycznie związał się z Jackiem Kurskim w czasach, gdy ten z Ziobrą budował Solidarną Polskę. Gajewski został szefem młodzieżówki SP (z dokumentów KRS wynika, że jest nim do dziś) i asystentem Kurskiego. Trwał przy nim nawet wtedy, gdy nie wiodło mu się w polityce, nie dostał się do europarlamentu i skruszony wracał do PiS.
Kurski czuje się zagrożony
Jak można usłyszeć w PiS, Jacek Kurski, który w wieczór wyborczy stawił się przy Nowogrodzkiej „po ordery”, dziś już nie czuje się tak pewnie. – Po Nowogrodzkiej śmigają wykresy pokazujące, że to TVP była kluczowym czynnikiem dla wzrostu notowań Konfederacji – słyszymy. Ignorując narodowców, Kurski uczynił z nich męczenników i napompował im wynik tak, że przeskoczyli próg. Nasz rozmówca zwraca też uwagę, że jeszcze dwa dni po wyborach „Wiadomości” podały w materiale o głównych pojedynkach, że Morawiecki przegrał w Katowicach z Borysem Budką. W samym mieście – tak, ale już w całym okręgu to premier był zwycięzcą. – Kurski chce osłabić premiera w walce z Ziobrą – słyszymy.
Tymczasem Jarosław Gowin, który poczuł, że notowania prezesa TVP u prezesa PiS spadają, wzywa obóz Zjednoczonej Prawicy do „refleksji nad tonem przekazu” telewizji publicznej.