„Już 20 i 21 listopada będziemy z Donaldem Tuskiem w Zagrzebiu. Decyzja o jego starcie w wyborach prezydenckich musi zapaść wcześniej” – powiedział w środę w Polsacie Grzegorz Schetyna. Wcześniej przekonywał o tym liderów partii na spotkaniu zarządu. W Zagrzebiu odbędzie się zjazd Europejskiej Partii Ludowej, od dawna głośno mówi się o tym, że Tusk, jeśli tylko zechce, może zostać przewodniczącym chadeckiej frakcji w Parlamencie Europejskim.
Czytaj też: Schetyna musi odejść?
Kto powalczy z Andrzejem Dudą?
Schetynie bardzo zależy, by w sprawie kandydata Koalicji Obywatelskiej na prezydenta zorganizować prawybory. Odciągnąłby tak uwagę opinii publicznej i działaczy partyjnych od własnych kłopotów. Ale potrzebuje do tego deklaracji Tuska. Jeśli bowiem szef Rady Europejskiej zdecyduje się na start, prawybory będą niepotrzebne – wiadomo, że wszyscy poprą kandydaturę byłego premiera. Kłopot Schetyny polega na tym, że Tusk – jak twierdzi większość naszych rozmówców z Platformy – najprawdopodobniej nie będzie chciał startować. Ale ostateczną deklarację odkłada na grudzień, a wtedy na organizację prawyborów będzie za późno.
Zresztą wewnętrzne wybory kandydata na prezydenta już teraz w Platformie nie są uważane za najlepszy pomysł. Na wczorajszym zarządzie partii w tej sprawie wypowiadało się blisko 20 osób, z czego dwie trzecie było nastawionych krytycznie – m.in Ewa Kopacz, Borys Budka, Bartosz Arłukowicz czy Agnieszka Pomaska. – A co jeśli wystartuje Małgorzata Kidawa-Błońska i czworo innych kandydatów? Dajmy na to, że wicemarszałek wygra, ale z poparciem 30 proc. głosów.