Dziś o godz. 16 rozpoczęło się pierwsze posiedzenie izby wyższej. Opozycyjny „pakt senacki” przetrwał próbę, a mała przewaga została utrzymana. Pracami będzie odtąd kierował Tomasz Grodzki z KO. Głosowali wszyscy senatorowie – za Grodzkim opowiedziało się 51, za Karczewskim 48, jeden wstrzymał się od głosu.
Pierwszy raz od 30 lat głosowanie w sprawie wyboru marszałka Senatu i jego zastępców było jawne. Wielu w PiS jest przekonanych, że gdyby pozostało tajne, partii udałoby się zdobyć większość potrzebną do przeforsowania swojego kandydata. – Sami sobie jesteśmy winni, trzeba było przy sprawie Koguta nie zmieniać regulaminu albo zmienić go tak, aby marszałka można było wybrać w tajnym głosowaniu – słyszymy od posła PiS. Z drugiej strony opozycja, która głosowała przeciwko zniesieniu tajności, dziś jest z takiego obrotu spraw zadowolona. – W jawnym głosowaniu trudniej się wyłamać. To nam pomoże utrzymać większość – słyszymy. Wychodzi na to, że ci, którzy chcieli jawności, dziś na niej stracą, a ci, którzy chcieli utrzymania tajności, cieszą się, że została zniesiona.
Głosowanie w Senacie: na papierze
Głosowanie odbyło się w bardzo tradycyjny sposób, bo senackie maszynki nie pozwalają na elektroniczny wybór spośród dwóch kandydatów. Każdy senator dostał więc kartkę z nazwiskami: Tomasz Grodzki i Stanisław Karczewski. Ręcznie wskazali jedno z nich i wrzucili kartkę do specjalnej urny. Pierwszy raz na kartce było też wydrukowane nazwisko senatora, który oddaje głos. W ten sposób znosi się tajność.
Tajność w kwestiach personalnych to był senacki obyczaj i przepis regulaminowy wprowadzony jeszcze przez przedstawicieli „Solidarności”.