Wraz ze śmiercią abp. Juliusza Paetza zamknięta zostaje na wieczność tajemnica pałacu biskupiego, w którym przez lata hierarcha rezydował i gdzie miał robić nieprzyzwoite propozycje młodym klerykom i duchownym. O „grzechu w poznańskim pałacu” pierwsza napisała „Rzeczpospolita” w 2002 r.
Kościół poznański stanął murem za abp. Paetzem
Sprawa nabrała wielkiego rozgłosu, tekst Jerzego Morawskiego był forpocztą tematu nadużyć seksualnych w Kościele. Grzech polegał na wykorzystywaniu wysokiej funkcji kościelnej do wymuszania intymnych, a niechcianych relacji. Paetzowi ułatwiało te awanse do mężczyzn to, że był człowiekiem kulturalnym, miłego usposobienia i koneserem sztuki. Miałem okazję sam się o tym przekonać, gdy jeszcze jako dziennikarz „Tygodnika Powszechnego” byłem przez abp. Paetza oprowadzany po jego rezydencji wraz z innymi redaktorami. Ale w krępującej sytuacji żaden z nas nie został wtedy postawiony, bo nad nami Paetz nie miał żadnej kościelnej władzy.
Za abp. Paetzem murem stanął Kościół poznański i część tamtejszej śmietanki towarzyskiej. W roli sprawiedliwego bijącego na alarm wystąpił teolog i wykładowca uniwersytecki ks. Tomasz Węcławski, którego spotkał za to ostracyzm. Zaprzyjaźniona z ówczesnym papieżem dr Wanda Półtawska musiała obejść kościelne kanały informacyjne, aby porozmawiać z Janem Pawłem II o sprawie. Dopiero wtedy coś drgnęło.
Pogrzeb odbędzie się w katedrze
Sam hierarcha zaprzeczył wszystkim informacjom. A ponieważ żaden z pokrzywdzonych nie złożył zawiadomienia do władz śledczych, nie było prawnej podstawy do wszczęcia dochodzenia. Paetz ustąpił ostatecznie z urzędu, ale mieszkał dalej w Poznaniu, gdzie zmarł w wieku 84 lat. Swą karierę w Kościele robił za pontyfikatu papieża z Polski, który mianował go biskupem w 1982 r. i podniósł do rangi arcybiskupa 14 lat później.
W szerokiej opinii publicznej zostanie jednak zapamiętany ze sprawy „grzechu w pałacu”. I z ignorowania zaleceń papieskich, aby usunął się ze sceny kościelnej, bo swoją obecnością na uroczystościach publicznych gorszył część ich uczestników. W tym kontekście zaskakuje informacja, że pogrzeb arcybiskupa, choć ściśle prywatny, ma się odbyć w katedrze poznańskiej. Będzie to odebrane jako sygnał, że żadnego grzechu nie było. Smutne, ale wymowne.