Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Czy Jaśkowiak wywróci stolik?

Jacek Jaśkowiak głosuje w wyborach europejskich w maju 2019 r. Jacek Jaśkowiak głosuje w wyborach europejskich w maju 2019 r. Piotr Skórnicki / Agencja Gazeta
Prezydent Poznania zgłosił się do prawyborów prezydenckich w PO. Pytanie, czy tylko pomaga Grzegorzowi Schetynie, czy naprawdę chce zostać prezydentem kraju.

Do środowego popołudnia wydawało się, że forsując pomysł wewnątrzpartyjnej procedury wyłaniania kandydata na prezydenta, Grzegorz Schetyna zastawił pułapkę na samego siebie. Przewodniczącemu Platformy 25 stycznia kończy się kadencja i partię czekają wybory nowego przywódcy. Schetynie chodziło o to, żeby jak najdalej oddalić w czasie to głosowanie od wyborów parlamentarnych, bowiem kampania i osiągnięty wynik zostały w partii bardzo źle ocenione. Wielu polityków Platformy żądało rozliczeń.

Czytaj też: W PO najpierw kandydat na prezydenta, potem szef partii

Schetyna pod ścianą

Zwolennicy Schetyny planowali odsunięcie wyborów przewodniczącego partii nawet na lato przyszłego roku. Argumentowali, że trzeba się skupić na wyborze kandydata na prezydenta w rozbudowanych prawyborach, a potem jego kampanii, zaś z decyzją w sprawie przywództwa w Platformie należy poczekać. Przeciwnicy Schetyny chcieli z kolei szybkiego potwierdzenia kandydatury Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która całkiem nieźle poradziła sobie w wyborach do Sejmu, co otworzyłoby drogę do wyborów przewodniczącego partii.

Stanęło na kompromisie: do 14 grudnia ograniczone, wewnętrzne prawybory prezydenckie, a od razu potem – wybory przewodniczącego. Wiadomo było, że w prawyborach prezydenckich wystartuje Kidawa-Błońska. Schetyna liczył na to, że ambitni Bartosz Arłukowicz czy Radosław Sikorski staną z nią w szranki, ale obaj w końcu odmówili. W tej sytuacji Kidawa-Błońska byłaby jedyna kandydatką, co ośmieszyłoby całą procedurę. Schetyna musiałby ją odwołać i już nic nie mogłoby zatrzymać rozliczeń w partii. I w ostatniej chwili zgłosił się kandydat: prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.

Po co Jaśkowiak to robi?

Kluczowe pytania brzmi: czy Jaśkowiak naprawdę chce zostać prezydentem kraju, czy też chodzi o rzucenie koła ratunkowego Schetynie?

Prezydentowi Poznania od dawna było blisko do obecnego przewodniczącego Platformy. Na pomysł wystawienia go w poznańskich wyborach lokalnych jako kandydata Platformy wpadł przed pięciu laty bliski Schetynie Rafał Grupiński. Ostatnio Jaśkowiak był jednym z niewielu działaczy partii, którzy nie bali się publicznie bronić przewodniczącego partii po kolejnych przegranych wyborach. Kilka dni temu spotkali się w Swarzędzu podczas posiedzenia wielkopolskich władz PO.

Pomysł ratowania Schetyny mógłby być jednak dla prezydenta Poznania bardzo kosztowny. Jeśli w prawyborach Jaśkowiak wyraźnie przegra, poważnie zaszkodzi swojej pozycji, także we własnym mieście. Lokalni wyborcy bardzo nie lubią, gdy ich samorządowy prezydent angażuje się w polityczne gierki w partyjnej centrali.

Zupełnie inaczej byłoby, gdyby Jaśkowiak podszedł serio do pomysłu kandydowania na prezydenta. W swoim mieście dowiódł, że jest w stanie wygrywać z pozycji czarnego konia. Zaczął karierę od ruchów miejskich, ale w 2014 r. pokonał wieloletniego prezydenta Poznania Ryszarda Grobelnego. Osiągnął zwycięstwo, mimo że nie ukrywał swoich bardzo jasnych poglądów politycznych.

Czytaj też: Kwadratura prezydentury

Wyrazisty prezydent, wyrazisty kandydat?

Jaśkowiak nie bał się pójść w marszu równości i to jeszcze w 2015 r., gdy był to akt politycznej odwagi. Nie bał się odwiedzić w szpitalu pobitego w mieście Syryjczyka. W przeciwieństwie do innych lokalnych polityków nie próbował się przypodobać piłkarskim kibolom, piętnując ksenofobiczne hasła. Walczył z antyszczepionkowcami. Potrafił stanowczo skrytykować Kościół katolicki i jego relacje ze swoim poprzednikiem, ostro atakował też PiS, także za jego sojusz z hierarchami. I mimo to, a może dzięki temu, w ubiegłym roku już w I turze osiągnął zwycięstwo w wyborach na prezydenta Poznania.

Pomysł kandydatury Jaśkowiaka w krajowych wyborach prezydenckich pojawił się w PO już przed rokiem, ale wydawało się, że nic z tego nie będzie. Teraz wrócił. Oczywiście poznański, wielkomiejski elektorat to nie to samo, co ogólnopolski. Co więcej, lokalnym, samorządowym działaczom bardzo rzadko udawało się osiągać sukcesy w ogólnopolskiej polityce (wyjątki były nieliczne, ministrami zostawali m.in. byli prezydenci: Gdyni – Franciszka Cegielska i Wrocławia – Bogdan Zdrojewski). Ale Jaśkowiak, jeśli na poważnie wejdzie do tej rozgrywki, może w niej mocno namieszać.

Czytaj także: Czy Grzegorz Schetyna naprawdę musi... odejść?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną