Obrona chciała uniewinnienia, zarzucając „oczywistą niesłuszność skazania”, lub przynajmniej przekazania sprawy do ponownego rozpoznania. Sąd Najwyższy się nie zgodził, stwierdziwszy, że „sąd apelacyjny postąpił prawidłowo, aprobując ocenę dowodów dokonaną przez sąd pierwszej instancji”, tzn. że nie ma mowy, by doszło do skazania niewinnej osoby.
Czytaj więcej: Tu już nie ma wątpliwości – ktoś wstrzymywał poszukiwania Falenty
Sprawa Falenty nie wyjaśniła afery podsłuchowej do końca
Intrygująco zabrzmiało stwierdzenie sędziego Zbigniewa Puszkarskiego, który był w składzie orzekającym, że „ewentualne potwierdzenie jakiejkolwiek inspiracji Marka Falenty ze strony innych osób, co do których nie ma dowodów w oparciu o jego wyjaśnienia, które składał w tej sprawie, i tak nie powodowałoby, że Falenta jest niewinny, a skazujący go wyrok jest niesłuszny”. Chodziło oczywiście o służby, wówczas kierowane przez ludzi PO, które biznesmen oskarżał o udział w aferze. Sąd jednak ocenił, że nie ma na to dowodów, a nawet gdyby były, nie wyłączałyby winy Marka Falenty, który podczas procesu rozstrzygniętego w 2016 r. kreślił swój obraz jako patrioty, który nagrywał w słusznej sprawie.
Co z tego wynika? W skrócie tyle, że Falenta rzeczywiście brał udział w aferze podsłuchowej, a jego działania miały charakter przestępczy. Można też dodać, że za sprawą tego wyroku klęskę poniosła prokuratura, która nie chciała Falenty posłać do więzienia, a jedynie ukarać go karą w zawieszeniu.