Po roku rządzenia Warszawą Trzaskowski wygląda na zmęczonego. W czasie spotkania średnio wychodzi mu nawet grzecznościowy uśmiech. Podczas kampanii wyborczej skuteczniej uwodził wyborców. Młody, elokwentny i światowy, kojarzył się z prezydentem Kennedym. Ludzie dużo sobie po nim obiecywali.
Tym bardziej że i on sporo obiecywał. A teraz PiS metodą salami tnie mu budżet kawałek po kawałku. W efekcie Trzaskowski sam musi ciąć inwestycje i własne obietnice wyborcze. A za chwilę ogłaszać podwyżkę po podwyżce, bo w trwającym ponad rok maratonie wyborczym nikt o podwyżkach mówić nie chciał.