Kraj

Krzysztof Bosak kandydatem Konfederacji na prezydenta

Krzysztof Bosak Krzysztof Bosak Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta
Wbrew prognozom wskazującym na gładką wygraną Krzysztofa Bosaka emocji było co niemiara.

Na zjeździe elektorów Konfederacji na warszawskiej Woli najpierw rzucały się w oczy oryginalne stroje gości. Trudno nie przyznać, że był to istny festiwal elegancji. Wzorzyste krawaty, muszki, poszetki, kolorowe marynarki, fedory, kaszkiety. Osoba niezorientowana mogłaby pomyśleć, że to zjazd dandysów albo – z zachowaniem wszelkich proporcji – rodzimy odpowiednik mediolańskiego Pitti Uomo. Na tym tle kandydaci się nie wyróżniali, stawiając na garnitury i stonowane kolory.

Zjazd konfederatów niczym konklawe

System wyłaniania kandydata nie należał do najprostszych. Żeby oddać głos na jednego z dziewięciu pretendentów (Krzysztof Bosak, Grzegorz Braun, Janusz Korwin-Mikke, Artur Dziambor, Konrad Berkowicz, Jacek Wilk, Paweł Skutecki, Krzysztof Tołwiński i Magdalena Ziętek-Wielomska), należało wypełnić formularz, wpłacić 30 zł, a potem wybrać się na jedną z 16 wojewódzkich konwencji. Głosy były przeliczane – jak w Ameryce – na głosy elektorskie. Im lepszy był wynik Konfederacji w danym regionie, tym więcej miał elektorów. Polskę podzielono na 305 takich obszarów. Najwięcej elektorów miało Mazowsze (44), najmniej Opolszczyzna (6).

Różne były strategie poszczególnych sił w Konfederacji. Narodowcy od początku wspierają wyłącznie Krzysztofa Bosaka, korwiniści rozbili głosy na szefa frakcji i kilku mniej ważnych kandydatów. Tak doszło do pierwszej niespodzianki. Okazało się, że Janusz Korwin-Mikke nie jest nawet wyborem numer dwa dla swoich zwolenników. Serca wolnorynkowego elektoratu podbił bowiem Artur Dziambor, 37-letni nauczyciel angielskiego z Gdańska.

Dziambor nie jest kontrowersyjny, unika wypowiedzi na tematy światopoglądowe, często się uśmiecha. Chciałby, aby jego ugrupowanie było do zaakceptowania dla wyborcy centrowego. Zapytany, czy partia mogłaby uwieść sympatyków PO i obiecać im mniej więcej to samo co Donald Tusk w 2001 r. (PO startowała w koalicji z UPR Korwin-Mikkego), stanowczo potwierdza: – Tak dobry wynik w prawyborach jest dla mnie zaskoczeniem, ja nawet nie miałem startować, byłem o to poproszony. Jeśli okazuje się, że jestem remedium na problemy naszej formacji i cieszę się zaufaniem, to znaczy, że trzeba podążać tą drogą. W najbliższym czasie chciałbym zająć się problemami firm jednoosobowych. Jestem przekonany, że to nasz elektorat – mówi „Polityce”.

Przed dzisiejszym zjazdem, na którym – niczym na konklawe – elektorzy mieli przekazywać głosy, za faworyta uchodził Bosak. Miał 115 głosów elektorskich. Za nim uplasował się Grzegorz Braun (77), dalej Dziambor (61). Gdyby korwiniści zachowali się lojalnie i przekazali głosy Dziamborowi, miałby 116 i od Brauna by zależało, kto zostanie kandydatem na prezydenta.

Janusz Korwin-Mikke rozgrywa

Tak się nie stało. Plany Dziambora pokrzyżował Korwin-Mikke do spółki z Konradem Berkowiczem – obaj poparli Brauna, ekscentrycznego kandydata bez struktur. Uznali, że to bezpieczniejsze niż próba pozyskania własnego nominata lub oddanie pola silnym narodowcom. Środek ciężkości przesunął się z Brauna na Dziambora i to on w ostatniej turze wyborów (było ich sześć, bo kandydat musiał mieć poparcie ponad 50 proc. głosów elektorskich) wbrew Korwin-Mikkemu przekazał głosy Bosakowi.

Wbrew prognozom wskazującym na gładką wygraną Bosaka emocji było co niemiara. Próbował je studzić Robert Winnicki. W rozmowie z „Polityką” przekonywał, że niezależnie od tego, co się wydarzy, Konfederacja już wygrała: – W naszych prawyborach wzięło udział 7 tys. wyborców. Niedawno poseł Michał Szczerba mówił, że Platforma ma 12 tys. aktywnych członków, a to oznacza, że jesteśmy na dobrej drodze, żeby się z nimi zrównać. Te 7 tys. to nasz największy kapitał, który pozwoli uzyskać dobry wynik. Prawybory pozwoliły nam też gościć w różnych telewizjach z większą częstotliwością, to nasz wielki sukces.

Braun do końca zachował pokerową twarz. Podkreślał, że nie zamierza dziś być języczkiem u wagi, ale jęzorem.

Eksperyment Konfederacji faktycznie pozwolił formacji z 11 parlamentarzystami (bez senatorów – frakcja zbojkotowała wybory i nie wystawiła kandydatów) skupić na sobie uwagę. Ale uwydatnił też pęknięcia, które mogą kiedyś doprowadzić do rozpadu ugrupowania. Trudno powiedzieć, czy Korwin-Mikke i Berkowicz przekazali głosy Braunowi wyłącznie ze względu na kalkulację, czy też po to, by ukarać Dziambora, który bez żadnego namaszczenia wysforował się na przyszłego delfina i spadkobiercę schedy po JKM.

Krzysztof Bosak, kandydat na prezydenta

Dla narodowców każdy wynik poza zwycięstwem byłby porażką. 37-letni Bosak funkcjonuje w polityce od ponad 15 lat, nabrał ogłady, nauczył się występować w debatach i mówić językiem zrozumiałym dla wyborców. Przyszło mu to łatwo i dlatego, że w zasadzie nie zajmował się niczym innym. Jest najbiedniejszym posłem, ma ok. 10 tys. zł oszczędności, w zeszłym roku zarobił 11 tys. z tytułu umów o dzieło zawieranych z kancelarią posła... Winnickiego. Mówi się, że utrzymuje go brat Marek, dyrektor ds. komunikacji w firmie z branży pożyczkowej, działającej poza systemem bankowym. Krzysztof miałby ściągnąć zainteresowanie w kampanii dzięki... małżeństwu z prawniczką Ordo Iuris Kariną Walinowicz.

W zrealizowanym między 14 a 16 stycznia sondażu Instytutu Badań Pollster Bosak osiągnął 5,12 proc. poparcia.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną