Można w to wątpić, gdy przeczyta się obszerny wywiad z prof. Stolą, który muzeum kierował i powinien nim kierować nadal z mocy prawa, w „Tygodniku Powszechnym”. Stola podaje szczegóły swoich przejść z resortem, zbija argumenty wytaczane przeciw niemu, bez zacietrzewienia i merytorycznie. Z rozmowy wynika, że nie tylko on był w resorcie niechętnie widziany, ale że samo muzeum nie przestaje być solą w oku ministerstwa pod rządami prof. Glińskiego.
Nie pasuje ono bowiem do polityki historycznej obecnej władzy. Prof. Stola sam ujmuje to tak, że prawica zarzuca przedstawionej w Polin historii relacji polsko-żydowskich, iż za mało w niej o Polakach ratujących Żydów, a lewica – że za mało w niej o polskim antysemityzmie.
Czytaj także: Dlaczego minister Gliński zwleka z powołaniem prof. Stoli?
Współodpowiedzialność według prawicy
Dziś rządzi prawica, więc należy się spodziewać dalszych nacisków na następcę Stoli, aby w zamian za nominację zmienił treść stałej ekspozycji pod kątem pisowskiej narracji omijającej trudne tematy polsko-żydowskie, a gloryfikującej heroizm „sprawiedliwych wśród narodów świata”. Wydaje się, że celem tej narracji jest zdjęcie z wokandy historycznej i politycznej ustalenia pełnej prawdy o tym, jaka była postawa społeczeństwa polskiego wobec eksterminacji Żydów podczas i po okupacji niemieckiej. Tak aby już nikt nigdy nie zarzucał Polakom obojętności wobec zabijania żydowskich sąsiadów i współobywateli, a nawet włączania się do potwornej zbrodni. Żeby urobić przekonanie, że o żadnej współodpowiedzialności po stronie polskiej mówić nie można, za to należy mówić o rzekomej współodpowiedzialności strony żydowskiej.