Ministrowi Glińskiemu nie udało się zmienić narracji w wielkich polskich galeriach na prawicowo-narodową. Zamiast tego zmienił estetykę na staroświecko-akademicką. To zwrot ku sztuce bezpiecznej – na wszystkich frontach.
Muzeum Historii Polski zaczęło rundę dialogową z potencjalnymi oferentami, licząc, że będzie taniej. I jest. Ale nie o takie taniej chyba chodziło.
Władza Kaczyńskiego będzie odtąd o wiele bardziej detaliczna i bezpośrednia. A w przypadku osób niemających żadnej konkretnej wiedzy, a tylko wyobrażenia, uprzedzenia, kaprysy i życzenia, oznacza to zupełną nieobliczalność. Ratuj się, kto może!
„Biedni” (czytaj: zasobni) funkcjonariusze PiS patrzą na getto w interesie wyborczym, a przy okazji nawiązują do świetlanych (najwyraźniej dla nich) wzorców totalitaryzmu z okresu PRL.
Wygrana warszawskiego ratusza, organizatora Teatru Dramatycznego, w sądowym sporze z wojewodą mazowieckim jest jak delikatny powiew świeżego powietrza w ciężkiej i wciąż gęstniejącej atmosferze w polskiej kulturze.
Ankieta powołanego przez Piotra Glińskiego Instytutu Literatury i „Nowego napisu” to generalnie groch z kapustą, w którym dawne spory o literaturę mieszają się ze współczesnymi sporami ideowymi i politycznymi.
Od deklaracji wsparcia dla organizacji dotąd „dyskryminowanych” do grabieży publicznych pieniędzy. Tak kończy się pisowski plan upaństwowienia organizacji pozarządowych.
Pomysł na budowę Muzeum Historii Polski (MHP) narodził się tak dawno, że nie ma już nawet swoich ojców. Projekt był bardzo ambitny, bo Polska jest nam droga. Muzeum jej historii też nie będzie tanie.
Resort kultury to jedno źródło, inne to instytuty, które minister Gliński przez lata powoływał: to np. Narodowy Fundusz Ochrony Zabytków (z kontroli NIK wynika, że zamiast zakładanych 17 mln zł przychodu rocznie fundusz notował 776 tys. – zaledwie 5 proc.) czy Narodowy Instytut Konserwacji Zabytków.
Mało kto zauważył, że Przemysław Czarnek wprawiał się do willowych konkursów na poligonie nauki i szkolnictwa wyższego. Miał zresztą prekursora w postaci Jarosława Gowina.