Tajemnice Fundacji
Tajemnice i sekrety Polskiej Fundacji Narodowej. Co się działo z tymi darowiznami?
Kiedy się wchodzi do siedziby PFN, na trzecie piętro biurowca w samym centrum Warszawy przy al. Jana Pawła II, wynajmowanej za spore pieniądze od Polskiego Holdingu Nieruchomości, gości wita galeria pokaźnych obrazów. Wymalowane olejem białe zarysy drobnych sylwetek na krwistoczerwonym tle wywołują raczej przykre wrażenie. „Kolorystyka moja ulubiona, bo biało-czerwona. Nie dzielmy się, bo wszyscy jesteśmy dumnymi Polakami i tylko od nas zależy, jak jesteśmy postrzegani w świecie” – tłumaczyła malarka Katarzyna Czajka, autorka serii obrazów „Pokochać siebie… w Polsce”, które powstały w ramach stypendium ministra kultury Piotra Glińskiego.
PiS serio się przestraszył
Tych obrazów, jak i całej siedziby PFN, przez pierwsze trzy miesiące tego roku strzegła firma Grom Group, założona przez byłych komandosów Jednostki Specjalnej GROM, którzy od lat ochraniają prezesa Jarosława Kaczyńskiego (ostatnio za ok. 1,5 mln zł rocznie). Być może ówczesny zarząd fundacji obawiał się „wrogiego” przejęcia budynku przez nową władzę, która wygrała październikowe wybory, i uznał, że do „bohaterskiej” obrony, jak to miało miejsce w TVP, potrzebuje dodatkowych posiłków, płacąc za nie kilkadziesiąt tysięcy złotych Grom Group. Oczywiście z pieniędzy PFN.
Ostatecznie trzyosobowy zarząd sam złożył rezygnację 22 lutego – dzień po tym, jak minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz odwołał Radę PFN (przedstawicieli 17 spółek Skarbu Państwa, które płacą miliony na jej działalność) „ze względu na brak transparentności w działaniach realizowanych przez PFN”.
Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, trzyosobowemu zarządowi – prezesowi Marcinowi Zarzeckiemu (był dyrektorem w resorcie ministra Glińskiego) i wiceprezesom Michałowi Górasowi i Cezaremu Jurkiewiczowi, radnym PiS (wojewódzki i warszawski) – miały zostać zmienione warunki umowy o pracę na bardziej korzystne.