Poszkodowana dowiodła przed Sądem Okręgowym w Poznaniu, że obligacje GetBack kupiła w sposób nieważny za pośrednictwem Idea Banku i dawnego Polskiego Domu Maklerskiego (teraz PNP). Dlatego domagała się odszkodowania.
Reprezentująca poszkodowaną mec. Beata Strzyżowska tłumaczy, że umowa naruszała postanowienia ustaw dotyczących rynku papierów wartościowych i kodeksu cywilnego. Zarzucała stronom, że wprowadzały klientów w błąd. Według sądu za straty odpowiada zarówno biuro maklerskie sprzedające obligacje, jak i bank, którego pracownik zaoferował kobiecie inwestycję.
Pierwszy wyrok w sprawie GetBack
Poszkodowana ma odzyskać pełną zainwestowaną w obligacje kwotę wraz z odsetkami, czyli ok. 100 tys. zł. Sąd nadał wyrokowi klauzulę natychmiastowej wykonalności. To pierwszy wyrok w sprawie GetBack, więc jego rozstrzygnięcie będzie miało wpływ na orzecznictwo w przyszłości.
W ustnym uzasadnieniu sędzia Urszula Jabłońska-Maciaszczyk podkreśliła, że sprawa dowodzi, jak bardzo każdy członek społeczności potrzebuje ochrony instytucji demokratycznego państwa prawa. „Instytucje powinny sprawnie, rzetelnie i bezstronnie, a także z pokorą, ze względu na swój służebny charakter, i z szacunkiem udzielać ochrony słabszym uczestnikom obrotu gospodarczego – nie tylko przez tworzenie przepisów, ale również dopilnowanie, aby przepisy te były przestrzegane”.
Czytaj też: GetBack, czyli krótka historia dużego długu
PiS nie zamiecie pod dywan afery GetBack
Przypomnijmy, że w styczniu Najwyższa Izba Kontroli przygotowała raport na temat GetBack. Wnioski? Ponad 9 tys. nabywców obligacji nie odzyskało zainwestowanych środków, w sumie ok. 2,5 mld zł. NIK wskazał, że instytucje państwa, np. Komisja Nadzoru Finansowego, które powinny sprawować nadzór nad GetBack, podjęły działania za późno, bo dopiero po zaprzestaniu obsługi zobowiązań przez spółkę. W aferze Amber Gold jest 18 tys. poszkodowanych, ale straty (851 mln zł) są o wiele niższe niż w przypadku GetBack.
Dzisiejszy wyrok oznacza, że gdyby odpowiedzialna za stabilność i bezpieczeństwo rynku finansowego KNF działała prawidłowo, to tak wielu klientów GetBack nie straciłoby tak wiele pieniędzy. Trzeba dodać, co ważne i kłopotliwe dla PiS, że do afery na tak wielką skalę by nie doszło, gdyby nie bliskie relacje obozu władzy z twórcami GetBack.
Czytaj też: GetBack dogadał się z wierzycielami
Bliskie kontakty ludzi z GetBack i PiS
Przypomnijmy, że ówczesny prezes GetBack Konrad K. w listach do premiera Morawieckiego twierdził, że nie pójdzie na dno sam. Pisał o wizerunkowych stratach rządu, zapewniał, że sprawa zostanie nagłośniona „jako afera pisowskiej piramidy finansowej, bo spółka mocno od długiego czasu wspiera działania obozu wolnościowego”. Wyliczał wsparcie dla „Gazety Polskiej”, „Sieci”, Telewizji Republika, „Do Rzeczy”, „Wprost”, Fundacji Instytut Wolności Igora Jankego. „Byliśmy też sponsorami strategicznymi takich wydarzeń jak Człowiek Roku [nagrody zdobyli Morawiecki i Kaczyński], organizowanych przez spółkę Fratria, a także Gali 25-lecia »Gazety Polskiej«” – pisał K.
KNF już w listopadzie 2017 r. dostała wiarygodny list od sygnalisty w sprawie GetBack, ale nie zgłosiła zastrzeżeń. Prokuraturę zawiadomiła dopiero 16 kwietnia 2019 r. Ówczesny szef KNF to dziś już Marek Ch. z zarzutami korupcyjnymi. Pomyśleć, że w lutym 2018 r. GPW wyróżniła GetBack za „optymalne wykorzystanie instrumentów finansowych”. Wyrok z Poznania nie pomoże obozowi PiS zamieść afery pod dywan.