Jacek Kurski musiał odejść z fotela prezesa po czterech latach i dwóch miesiącach. Kontrolowana przez partię Kaczyńskiego Rada Mediów Narodowych (RMN) w kilka godzin podjęła w piątek – jednogłośnie i korespondencyjnie – uchwałę w sprawie odwołania go. To jedyne ciało, które może powoływać i odwoływać prezesów. Na pięcioro jej członków troje to politycy PiS: Krzysztof Czabański (przewodniczący), Joanna Lichocka i Elżbieta Kruk. Są jeszcze Juliusz Braun (z rekomendacji PO, były prezes TVP) i Grzegorz Podżorny (z nadania Kukiz ’15).
W poniedziałek (9 marca) w RMN miał powstać protokół z przebiegu głosowania, jej przewodniczący miał go podpisać i przekazać do władz spółki. Jednak tak się jeszcze nie stało i oficjalnie dymisji Jacka Kurskiego nie ma. Podobno wszystko się opóźnia, bo prezes TVP chce jeszcze zachować wpływy w telewizji i czeka na gwarancje nietykalności jego ludzi na kluczowych stanowiskach, głównie w pionie informacyjnym i w TVP Sport.
Po kilkudniowym przeciąganiu liny w obozie PiS Andrzej Duda w piątek ok. godz. 23, czyli krótko przed konstytucyjnym terminem, ogłosił decyzję o podpisaniu ustawy o przyznaniu 1,95 mld zł na media publiczne, głównie TVP. Zwlekał tak długo, bo nie ufał Kaczyńskiemu, że ultimatum – podpis za dymisję Kurskiego – stanie się faktem. Dopiero gdy Czabański go zapewnił, że większość członków RMN opowiada się za odwołaniem szefa TVP, Duda zdecydował się ustawę podpisać. Rok temu prezydentowi też obiecano, że poszerzy swoje wpływy w zarządzie TVP w zamian za 1,1 mld zł dla TVP.