Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wybory w czasie pandemii. Czym się może skończyć pomysł PiS?

22 marca 2020 r. Bemowo Piskie . Lokalne wybory uzupełniające podczas epidemii koronawirusa. 22 marca 2020 r. Bemowo Piskie . Lokalne wybory uzupełniające podczas epidemii koronawirusa. Arkadiusz Stankiewicz / Agencja Gazeta
Gdy władza nie chce wstrzymać wyborów, może do tego doprowadzić opór innych: sędziów, burmistrzów, obywateli. A najnowsze pomysły partii Kaczyńskiego są bardzo niepokojące. Jeśli się nie cofnie, będziemy mieli antydemokratyczne wybory.

„Organizacja wyborów prezydenckich w maju będzie przestępstwem sprowadzenia powszechnego zagrożenia epidemiologicznego. A jeśli ktoś zakazi się w związku z wyborami i ciężko zachoruje lub umrze, winni mogą być ukarani karą nawet do 12 lat więzienia” – takie oświadczenie wydało stowarzyszenie sędziów Themis.

Dodajmy, że winnymi mogą być premier i członkowie Rady Ministrów, która prze do wyborów 10 maja. Gdyby zdecydowała o wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego, elekcja by się odsunęła. Szczególna odpowiedzialność – karna i konstytucyjna – ciąży na premierze, ministrach zdrowia i spraw wewnętrznych. To przede wszystkim oni decydują o działaniach w związku z pandemią.

Czytaj też: Prezes PiS gasi pożary u siebie i chce zaszantażować opozycję

Narażą zdrowie milionów ludzi?

Zdaniem sędziów z Themis dotychczasowe doświadczenia pokazują, że stan poważnego zagrożenia epidemiologicznego utrzymuje się co najmniej trzy miesiące, a więc w przypadku Polski do połowy czerwca. „Przeprowadzenie wyborów w maju będzie równoznaczne z doprowadzeniem do niekontrolowanego rozprzestrzeniania się choroby, gdyż narazi na zarażenie miliony wyborców, dziesiątki tysięcy uczestników komisji wyborczych, wielu sędziów rozpatrujących protesty wyborcze, a nawet osoby głosujące korespondencyjnie na poczcie. Niebezpieczeństwo zarażenia wirusem potwierdził przebieg wyborów samorządowych we Francji”. Sędziowie piszą, że niebezpieczeństwu nie zapobiegną ani rękawiczki, ani maseczki, ani płyny odkażające.

Themis podkreśla, że wyborów nie dyktuje żaden stan wyższej konieczności, który w prawie jest tzw. kontratypem – czyli sytuacją, gdy czyn, który ma znamiona przestępstwa, nie jest za nie uznany. „Nie mamy tu do czynienia z sytuacją konfliktu dóbr, w której dobro poświęcone jest bardziej istotne od ratowanego. Niewątpliwie zdrowie i życie ludzkie jest dobrem wyższego rzędu niż terminowe przeprowadzenie wyborów. Władze nie mogą stawiać obywateli przed diabelską alternatywą: życie i zdrowie swoje i osób najbliższych albo udział w wyborach”.

Stowarzyszenie kończy apelem do sędziów, aby „w poczuciu współodpowiedzialności za życie i zdrowie tysięcy Polaków” nie zgłaszali się lub wycofali zgłoszenia do udziału w komisjach wyborczych. „Sędziom nie wolno, zwłaszcza w sposób w pełni świadomy, uczestniczyć w działaniach, które naruszają konstytucję, a nawet mogą stanowić przestępstwo”.

Prof. Daniel Ziblatt: Dylematy, jakie niesie pandemia

Czas na akt obywatelskiego nieposłuszeństwa

O wycofanie się z organizacji wyborów apeluje Ludwik Dorn, były wicepremier i szef MSWiA za pierwszych rządów PiS. W „Fakcie” twierdzi, że Jarosław Kaczyński nie zgodzi się na przełożenie wyborów, bo w kryzysie ludzie skupiają się wokół władz. A wtedy Andrzej Duda wygra jego zdaniem już w pierwszej turze.

Dorn proponuje, by opozycja zawiązała Konfederację dla Obrony Zdrowia Narodu Polskiego w ramach „prawa do oporu przeciwko tyranowi”. By zaapelowała do sędziów o rezygnację z zasiadania w okręgowych komisjach wyborczych. Komitety konkurentów Dudy nie powinny zgłaszać przedstawicieli do komisji, a wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast powinni odmówić udostępnienia im rejestrów i spisów wyborców. Bez tego wybory nie będą mogły się odbyć. Dorn uważa, że nie powinni też udostępniać lokali. Jeśli prokuratura skieruje przeciw nim akt oskarżenia za niedopełnienie obowiązków, mogą się powołać na stan wyższej konieczności, jakim jest epidemia.

Rzeczywiście: taki akt nieposłuszeństwa wobec władzy centralnej mógłby udaremnić wybory. I byłby – z prawnokarnego i konstytucyjnego punktu widzenia – uprawniony. Wydaje się nawet, że można uznać taki opór za obywatelski obowiązek.

Eksperci: Wybory w maju to ryzyko. I groźba kompromitacji

W wyborach „pomogą” policja i wojsko?

Niektórzy włodarze miast i gmin już oświadczają, że ich zdaniem organizacja wyborów jest teraz niemożliwa. Marszałek Ryszard Terlecki natychmiast odpowiedział, że jeśli będą bojkotować wybory, to wprowadzony zostanie zarząd komisaryczny. I tu – mówiąc kolokwialnie – wychodzi szydło z worka.

Bo ustanowienie komisarzy w takiej sytuacji, gdy samorządowcy powołują się na troskę o bezpieczeństwo powszechne, jest aktem antydemokratycznym. A demokracja to w deklaracjach PiS świętość, w imię której można nawet łamać prawo. Komisarze, ustanawiani przez władzę centralną, to sposób na ubezwłasnowolnienie samorządu. Odebranie prawa decydowania o nim wyborcom. Tymczasem zasada samorządności – wyrażona m.in. w zasadzie subsydiarności – jest zasadą ustrojową Rzeczpospolitej i niezbędną częścią polskiej demokracji.

Najnowsze informacje są bardzo niepokojące. Portal Onet.pl dotarł właśnie do projektu nowelizacji ustawy, która przewiduje, że wszyscy wyborcy będą mogli głosować korespondencyjnie, a „w przypadku ogłoszenia stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii Państwowa Komisja Wyborcza może określić inne warunki powoływania obwodowej komisji wyborczej”. Według źródeł Onetu możemy się spodziewać, że w komisjach wyborczych zasiądzie... policja lub wojsko.

Jeśli PiS się nie cofnie, będziemy mieli pierwsze w Polsce antydemokratyczne wybory przeprowadzane przez zmilitaryzowane jednostki podległe władzy centralnej.

Czytaj też: Chcą nas wysłać na wybory w czasie epidemii

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną