Do 1 kwietnia w Polsce potwierdzono zakażenie SARS-CoV-2 u 2554 osób, z czego 43 zmarły. Dzienny wzrost zachorowań w ostatnich dniach wynosił 10–19 proc., liczba chorych podwaja się co cztery–osiem dni. Poniższy rysunek i tabela przedstawiają wzrost liczby zachorowań na Covid-19 w Polsce oraz prognozę zachorowań i śmiertelności w oparciu o wskaźnik przyrostu dziennego 10 proc. (najniższy notowany ostatnio).
Jeśli przyjmiemy, że ten trend się nie zmieni, 15 maja 2020 r. w Polsce będziemy mieli ponad 160 tys. przypadków Covid-19 i prawie trzy tysiące zgonów. Nowe zarządzenia zapewne spłaszczą krzywą wzrostu i zamiast 100 tys. chorych będzie około 80 tys., ale na pewno nie wytłumią epidemii, gdyż już widać, że są niewystarczające. Sytuacja dodatkowo może się pogorszyć po mniej więcej dwóch tygodniach po świętach, gdyż część rodaków na pewno zdecyduje się spędzać je w gronie rodzinnym.
Niemożliwe? We Włoszech podobna liczba zachorowań, jaką mamy dziś w Polsce, notowana była na początku marca. Dziś Włosi mają ponad 110 tys. zachorowań i 13 tys. przypadków śmiertelnych. To tylko cztery tygodnie różnicy. Czy mamy więc swoją strategię walki z wirusem? I jaką?
Czytaj też: Czy matematyka moze pomóc w walce z pandemią?
Powielamy błędy innych krajów, nie wyciągamy wniosków
Przed ponad dwoma tygodniami rząd wdrożył ograniczenia zwiększające dystans społeczny. To była bardzo dobra decyzja, której efekty widzimy dziś na liczbach – spadek wzrostu zachorowań z 30–50 proc. dziennie do 10–19 proc. w ostatnim tygodniu.