To, że Jarosław Kaczyński, czcząc pamięć brata, nie będzie przestrzegał żadnych reguł i przepisów prawa, było jasne. Prezes PiS od dawna działa w trybie „ja bez żadnego trybu” – i to w całym państwie. Na Wiejskiej – z tylnego siedzenia szeregowego posła dyrygując Sejmem, trybem legislacyjnym, głosowaniami oraz prawami do własnych wystąpień. Ale także podczas tzw. miesięcznic smoleńskich, ignorując reguły wolności zgromadzeń, o kosztach nie wspominając. Albo biorąc udział w propagowaniu rozmaitych absurdalnych hipotez na temat tej katastrofy – czyli po prostu cynicznego kłamstwa w imię najpierw zdobycia, a teraz utrzymania władzy. Cóż z tego, że na długo dzielącego rodaków. Cóż z tego, że będącego może sposobem na odsunięcie własnej odpowiedzialności czy osobistych wyrzutów sumienia.
Czytaj też: 10. rocznica katastrofy smoleńskiej i znów ta sama melodia
Marszałek jedno mówi, drugie robi
To, że niczego nie można wymagać od pani Elżbiety Witek, także jest jasne. I nie chodzi nawet o to, że podczas posiedzeń Sejmu jako marszałek ślepo wypełnia polecenia prezesa czy Ryszarda Terleckiego. Ani o to, że ostatnio w stylu surowej dyrektorki wszystkich Polaków (bo powiedzieć „nauczycielki” byłoby obrazą dla Pań Nauczycielek) napominała o konieczności zachowania rządowych zaleceń bezpieczeństwa w obliczu epidemii, a równocześnie bez cienia wątpliwości gardłowała za zorganizowaniem powszechnego głosowania.