Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Czym jest miesięcznica smoleńska: zgromadzeniem obywatelskim czy religijnym?

Sznur policjantów pod kościołem św. Anny Sznur policjantów pod kościołem św. Anny Polityka
Związywanie elementów narodowych („Żeby Polska była Polską”) z państwowymi (Pałac Prezydencki) z politycznymi (rzecz inicjuje prezes jednej z partii politycznych) i kościelnymi narusza autonomię Kościoła.

Zaczęło się miesiąc temu. Brutalne potraktowanie Angeliki Domańskiej, działaczki Partii Zieloni i Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, i Elwiry Borowiec podczas majowego starcia miesięcznicy smoleńskiej z kontrdemonstracją, wywołało oburzenie wśród środowisk kobiecych. Działaczki od razu zdecydowały, że 10 czerwca na kontrmiesięcznicy pojawią się kobiety ze Strajku. I rzeczywiście, w czerwcową sobotę przez Warszawę przeszedł marsz „czarnych parasolek” z białymi różami. Zgodnie z prośbą organizatorów zajęły strategiczne miejsce na placu Zamkowym – tuż przy kościele św. Anny, gdzie odbywają się comiesięczne msze za smoleńskie ofiary. Z kościoła miała przejść procesja pod Pałac Prezydencki, gdzie miesięcznice kończą się słynnymi przemówieniami Jarosława Kaczyńskiego i zwykle wielu innych polityków. I w końcu przeszła – ale najpierw trzeba było poradzić sobie z blokadą.

Obywatele RP i działaczki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet razem z zaprzyjaźnionymi legendami opozycji (na pewno był tam Władysław Frasyniuk, ale wieść gminna niesie, że również Maja Komorowska) usiedli na jezdni Traktu Królewskiego, chwycili pod ręce i skuli łańcuchami. Nie pomogło granatowe morze policjantów – nie było szans, żeby smoleńska procesja przeszła w zaplanowany sposób bez interwencji.

A więc biernie opierających się blokujących zaczęto znosić z jezdni – w lewo na podwóreczko przy Barze Warszawa i w prawo pod arkady budynku należącego do Ministerstwa Rolnictwa. Tam zaczęło się spisywanie. Podobno Władysław Frasyniuk upierał się, że nazywa się Jan Kowalski (stary numer, który trochę gorzej działa w dobie zdigitalizowanej bazy PESEL z mobilnym dostępem) – jego trzymali najdłużej, podobno dostanie zarzuty za popchnięcie policjanta. Pozostałych zaczęli wypuszczać już po trzech kwadransach. Najważniejsze, że procesja Jarosława Kaczyńskiego, odgrodzona od rzeczywistości poczwórnymi szpalerami policjantów z każdej strony i bannerami 5 m x 10 m, dotarła pod Pałac i miesięcznica mogła się odbyć.

Czym właściwie jest miesięcznica smoleńska?

Nie jest jasne, czy było to świadome zniechęcanie do uczestnictwa w ceremonii podwyższonego ryzyka czy magnetyzm meczu przerósł atrakcyjność państwowo-religijnej uroczystości – tak czy owak Jarosław Kaczyński przemawiał z podwyższenia do placu, który był pustawy. Nie mógł widzieć zasłoniętego płachtami materiału tłumu zgromadzonego po drugiej stronie barierek, ale na pewno go słyszał. Nie tylko zwyczajowe reakcje na jego (wyjątkowo krótkie) przemówienie, ale i proste okrzyki „Do kościoła!”, kiedy z głośników grzmiały elementy nabożeństwa. Po błogosławieństwie – „Idźcie w pokoju Chrystusa” – z głośników zamiast religijnej pieśni wybrzmiało „Żeby Polska była Polską” w słynnej interpretacji Jana Pietrzaka z festiwalu w Opolu. I to był już koniec.

Na Facebooku jednej ze zgarniętych z Traktu uczestniczek blokady przeczytałam, że dostała od policji mandat w wysokości 500 zł. Nie przyjęła go – podobnie jak 91 innych uczestników zdarzenia. Przyjęło 11 osób.

Najważniejsze pytanie, jakie się nasuwa: czym właściwie jest miesięcznica smoleńska? Polskie prawo jest restrykcyjne, jeśli chodzi o zakłócanie uroczystości religijnych. Takie rozumienie rozdziału Kościoła od państwa to scheda jeszcze po poprzednim układzie sił, gdzie spacyfikowanie patriotycznej mszy było znacznie bardziej prawdopodobne niż to, że treści religijne będą nadużywane w dyskursie politycznym. Miesięcznica ma przecież elementy nabożeństwa, koncelebruje ją ksiądz i padają co najmniej formuły błogosławieństw. Jeśli rzeczywiście miałaby zostać uznana za ceremonię o charakterze religijnym, przysługiwałby jej wysoki poziom ochrony, a jej zakłócanie byłoby w Polsce, z jej historią, prawdziwym społecznym tabu.

Jednak ceremonii religijnej nie można prowadzić, wystawiając uczestników na ryzyko czy śmieszność. Choć w ceremoniach religijnych jest miejsce na głosy świeckich, to powinny to być osoby szeroko uznawane przez społeczność danego Kościoła, które w żadnym razie nie powinny jej wplątywać się w polityczną walkę czy społeczne konflikty. Ktoś, kto raz z udzielonej mu ambony przekroczy religijne dekorum, nie powinien na nią wrócić. Siłą Kościoła jest bowiem godność i hieratyczność. Źródłem przekonywania – podniosłość.

Miesięcznice: religijne czy polityczne?

Ale być może miesięcznice smoleńskie to jednak po prostu zgromadzenia obywatelskie, do których stosuje się ustawa Prawo o zgromadzeniach? Czy w takim razie katolicki, a wręcz mszalny sztafaż miałby służyć do onieśmielania protestujących? Coś w tym jest. Tabu niezakłócania ceremonii religijnych jest niezwykle silne. Obywatele RP bardzo długo cichli, gdy tylko uczestnicy oficjalnej miesięcznicy zaczynali się modlić. Przestali wytrzymywać dopiero po wejściu w życie nowego Prawa o zgromadzeniach, które wyodrębnia „zgromadzenia cykliczne” – a więc coś, co jednak ma charakter polityczny, a nie religijny.

Sobotnie okrzyki „Do kościoła!” przełamały istniejącą rezerwę. Bezrefleksyjny dotąd szacunek do katolicyzmu zaczyna zamieniać się w czujność, nieufność albo otwartą niechęć. A związywanie elementów narodowych („Żeby Polska była Polską”) z państwowymi (Pałac Prezydencki) z politycznymi (rzecz inicjuje prezes jednej z partii politycznych) i właśnie kościelnymi narusza autonomię Kościoła. Kościelna hierarchia powinna wreszcie zająć stanowisko, bo wygląda na to, że wykorzystywanie katolickiego przybrania przez rządzących najbardziej uderza właśnie w religię.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama