Uzasadnienie podała dziennikarzom rzeczniczka stołecznej prokuratury Mirosława Chyr: nie doszło do przestępstwa, bo ustawa o wyborach pocztowych jest dopiero w Senacie.
Czytaj też: Jacek Sasin i wyborcza farsa
Wyszła z pracy, śledztwo umorzone
Prokurator Ewa Wrzosek z Prokuratury Rejonowej dla Warszawy Mokotowa wszczęła śledztwo po zawiadomieniu prywatnej osoby. Jak mówiła mediom, zamierzała przesłuchać m.in. wicepremiera Jacka Sasina. O wszczęciu śledztwa zdecydowała, zapoznawszy się z opiniami epidemiologów sporządzonymi dla Senatu, że głosowanie korespondencyjne może wzmóc szerzenie się wirusa. Nie zdążyła wykonać żadnej czynności procesowej. Wyszła po godzinach z pracy i dowiedziała się, że śledztwo jest umorzone. „To było chyba najszybsze śledztwo świata, bo trwało łącznie jakieś trzy godziny. Przez ponad 25 lat pracy nie spotkałam się z czymś takim. Nie wiem, przez kogo zostało to śledztwo umorzone i w jakim trybie” – powiedziała Onetowi.
Według pisowskiego prawa o prokuraturze uchwalonego na początku 2016 r. prokurator przełożony – łącznie z generalnym – może nie tylko wydawać polecenia prokuratorowi co do czynności w prowadzonym przez niego śledztwie, ale też zmienić jego decyzję czy przejąć śledztwo do własnego prowadzenia i np. je umorzyć. A więc wszystko jest lege artis.
Prokuratura Krajowa po południu poinformowała, że wszczęła wobec prok. Wrzosek postępowanie dyscyplinarne za „obrazę przepisów prawa i uchybienie godności urzędu”.
Czytaj też: