Kraj

Jacek Sasin i wyborcza farsa

Premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Jacek Sasin Premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Jacek Sasin Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Rząd i inni funkcjonariusze PiS wychodzą ze skóry, aby zadowolić prezesa. Całość przypomina „Alternatywy 4” Barei. Na szczęście wyborcy też mają alternatywę: nie uczestniczyć w tej farsie.

Wicepremier Jacek Sasin zlecił drukowanie kart do powszechnych wyborów korespondencyjnych w maju, choć nie ma jeszcze podstawy prawnej – ustawa w tej sprawie jest w Senacie. Takie działanie to przestępstwo nadużycia władzy.

Czytaj też: Czy leci z nami prezes?

Wszystko jest i będzie lege artis. Genialne!

Okazuje się, że karty drukowane są według przepisów o „tarczy antykryzysowej”, które PiS wprowadził do ustawy z 2 marca „wrzutką” w ostatniej chwili. I które wcale nie dotyczą powszechnych wyborów korespondencyjnych, a jedynie poszerzonych na osoby w kwarantannie. Jak mają wyglądać te karty, ma określić Państwowa Komisja Wyborcza, podczas gdy ich wzór w najnowszej wersji – na forsowane przez Jarosława Kaczyńskiego powszechne wybory korespondencyjne w czasie pandemii – ma ustalić wicepremier Jacek Sasin. W TVN 24 wyjaśniał on, że PKW przygotowała taki wzór i został przekazany do PWPW. Dzisiaj PKW miała zaś wyjaśnić publicznie, o co tu w ogóle chodzi. Nie wyjaśniła.

Zanim PiS „zreformował” PKW, usuwając z niej sędziów i wprowadzając własnych ludzi, to informowała opinię publiczną, gdy już ustaliła wzór karty do głosowania. Teraz więc zrobiła to (jeśli zrobiła, bo nie mamy potwierdzenia) w tajemnicy. Dlaczego? Nie można wykluczyć, że np. nie dostała jeszcze wzoru od Sasina. Tego, który przekazał do druku PWPW, zanim zdał sobie sprawę, że będzie musiał przedstawić jakąś wersję wydarzeń, dowodzącą, że nie działa bez podstawy prawnej. W TVN powiedział, że jak wejdzie w życie nowe prawo wyborcze, to on po prostu wyda rozporządzenie „potwierdzające wzór karty” drukowanej właśnie przez wytwórnię papierów wartościowych. I wszystko jest i będzie lege artis. Genialne!

Czytaj też: PKW wykonuje robotę głupiego

Jak w serialu Barei

Sam wicepremier – jak donosi Wprost.pl – działa najwyraźniej w stanie wyższej konieczności: obrony kariery. Oczywiście nie chodzi o odpowiedzialność karną za nadużycie władzy, bo może go obronić prokuratura Zbigniewa Ziobry. Według portalu chodzi o nacisk Kaczyńskiego, który miał mu grozić dymisją, jeśli wybory się nie odbędą lub będą źle przygotowane. Podobnie minister zdrowia Łukasz Szumowski – prezes obstaje przy wyborach w maju, więc każda inna jego rekomendacja sprawiłaby, że popadłby w niełaskę. Stwierdził więc, że wybory korespondencyjne mogą się odbyć i to jedyna możliwa ich forma przez najbliższe dwa lata.

Rząd i inni urzędnicy PiS wychodzą ze skóry, aby zadowolić prezesa. Wzruszająca lojalność i poświęcenie. Całość przypomina serial Stanisława Barei „Alternatywy 4”. Na szczęście wyborcy też mają alternatywę: nie uczestniczyć w tej farsie.

Czytaj też: Gry prezydenckie. Czas Kosiniaka-Kamysza?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną