Jeśli nic się nie zmieni, to wkrótce będziemy wybierać prezydenta. Apeli i argumentów za odłożeniem głosowania w obliczu epidemii jest bez liku, ale zdają się nie robić wrażenia na władzy. Warto mieć też świadomość, czego nas ta epidemia pozbawiła. Gdy przez świat przetacza się debata o strategicznej zmianie układu sił, nie mieliśmy okazji wysłuchać, co pretendenci mają do powiedzenia w jednej z głównych dziedzin aktywności prezydenta – polityce bezpieczeństwa i obronnej. Kandydat urzędujący domyślnie oferuje kontynuację, ale ani nie został przepytany, ani rozliczony z obietnic czy dokonań.
Jerzy Baczyński: Iść albo nie iść
Prezydent, zwierzchnik sił zbrojnych
Konstytucja stanowi, że prezydent Polski pełni funkcję najwyższego zwierzchnika sił zbrojnych. Ustawy przewidują dla niego rolę kierującego obroną państwa w sytuacji zagrożenia, którą sprawuje z rządem i przy wsparciu szefa sztabu generalnego – naczelnego dowódcy przez siebie wskazanego. Jego zgody wymaga użycie sił zbrojnych w kraju i za granicą oraz podniesienie gotowości obronnej.
Prezydent wprowadza stan wojenny i stan wojny, gdy nie może zebrać się Sejm. Zatwierdza strategię bezpieczeństwa narodowego i wydaje dyrektywę obronną, ściśle tajny dokument, który określa, co, kto, kiedy i dlaczego robi na wypadek wojny. To oprzyrządowanie współkształtuje i nad świadomością sytuacyjną prezydenta czuwa niemałe wyspecjalizowane zaplecze: