Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Opozycjo, mów wspólnym głosem. Apel wybitnego pianisty

Plakaty wyborcze Władysława Kosiniaka-Kamysza i Andrzeja Dudy Plakaty wyborcze Władysława Kosiniaka-Kamysza i Andrzeja Dudy Michał Kość / Forum
Jest dla mnie zdumiewające, że niektórzy kandydaci opozycji „nie poddadzą się”, „będą walczyć”, że mimo wszystko wezmą udział w tych pseudowyborach w maju.

Pamiętam pewien moment. Musiał to być 1986 r. Jechałem autobusem 185 do Liceum Muzycznego w Warszawie, mijając zabłocone chodniki i szare bloki osiedla Potok, i naraz przeszła mi przez głowę myśl: czy kiedykolwiek za mojego życia będę w Polsce mógł głosować na głowę państwa, na prezydenta wolnego kraju?

Jako dziecko spędziłem siedem lat we Francji i doskonale pamiętałem zażarte kampanie, zwłaszcza wokół wyborów na prezydenta w 1981 r. W PRL w połowie lat 80. wydawało się to niewyobrażalne. Kto by się wtedy spodziewał, że parę lat później runie berliński mur i niebawem Polska dołączy do zachodnich demokracji, których podstawą są wolne, tajne i powszechne wybory?

Piszę te słowa, ponieważ to, co dzieje się dzisiaj w Polsce wokół nadchodzących wyborów prezydenckich, jest dla mnie zatrważające.

Czytaj też: Codzienny stan nienadzwyczajny

To nie będą prawdziwe wybory

Partia, która cieszy się dziś większością w parlamencie, i powołany przez nią rząd usiłują utrzymać termin wyborów prezydenckich w maju, co w obecnej sytuacji jest nie do zaakceptowania z trzech ważnych powodów:

– Majowe wybory wiążą się z ryzykiem rozprzestrzeniania się choroby Covid-19, narażając zdrowie i życie obywateli. Epidemiolodzy wypowiadają się jednoznacznie w tej kwestii.

– Obecna sytuacja epidemiologiczna w kraju nie pozwala na kampanię wyborczą, która miałaby jakiekolwiek znamiona fair play, rzetelnej i otwartej konfrontacji.

– Aby zmniejszyć ryzyko zakażeń wirusem (zmniejszyć, co nie oznacza wykluczyć), partia władzy przegłosowała w Sejmie ustawę o głosowaniu korespondencyjnym, niezgodną w sposób oczywisty z konstytucją.

Reklama