Jarosław Kaczyński pierwszy raz od pięciu lat nie może być pewny większości w ważnej strategicznie sprawie. Senat odrzucił wczoraj uchwaloną przed miesiącem ustawę o powszechnym głosowaniu pocztowym, dziś ma się odbyć głosowanie w tej sprawie w Sejmie. A tam zanosi się na porażkę PiS, choć warto zastrzec, że to stan na środowe południe, a sytuacja może się błyskawicznie zmienić.
Czytaj też: Koperty czy stan wyjątkowy? Wszystkie drogi wiodą do katastrofy
Mieli przestraszyć ludzi Gowina
Co ciekawe, Kaczyński i jego partia ze sporu o ustawę korespondencyjną uczynili batalię o przyszłość rządu i przyspieszone wybory. Podbicie stawki miało przestraszyć tych posłów Porozumienia Jarosława Gowina, którzy generalnie chcieliby sobie trochę pobrykać, ale nie aż tak, by zerwać koalicję. Mój rozmówca szacował, że takich gowinowców jest w Porozumieniu zdecydowana większość, a lojalistów Gowina – nie więcej niż trzech.
Gdyby tak było, PiS wygrałby głosowanie w Sejmie i korespondencyjne wybory prezydenckie – lub raczej coś na kształt wyborów – mogłyby się odbyć 17 albo 23 maja.
Czytaj też: Co zrobić z tą imprezą wyboropodobną, gdyby do niej doszło
Ale ten śmiały plan rozbija się na razie o niechęć podwykonawców. Gowinowców gowinowych jest wciąż więcej niż gowinowców pisowych, a w każdym razie wystarczająco wielu, by wraz z opozycją obalić ustawę pocztową.