42-letni prezes ARM nie ma doświadczenia w zarządzaniu przedsięwzięciami logistycznymi o skali i znaczeniu, jakie posiada ta rządowa agencja. Można powiedzieć, że nie ma go w ogóle, bo do tej pory zajmował się głównie marketingiem i PR. Agencja Rezerw Materiałowych to moloch – w 13 składnicach rozsianych po kraju przechowuje strategiczne dla funkcjonowania państwa produkty. Ropę naftową, zboże, mięso, przetwory mleczne, wodę. Ale też urządzenia – m.in. maszyny budowlane, mosty czy agregaty prądotwórcze. Zabezpiecza też – a przynajmniej powinna to robić – zapasy leków, szczepionek, materiałów opatrunkowych oraz środków dezynfekcyjnych i odzieży ochronnej. To właśnie brak wystarczających zasobów tych ostatnich towarów w obliczu narastającej epidemii koronawirusa kosztował utratę stanowiska dotychczasowego prezesa ARM Janusza Turka, który posadę dostał jeszcze za rządów PO-PSL. Długo ją utrzymywał, m.in. skupując zalegający na kopalnianych zwałach miał węglowy.
Decyzję o dymisji podjął pod koniec marca premier Morawiecki, a tłumaczył ją w mediach szef jego kancelarii Michał Dworczyk. To oni stali też za powołaniem Michała Kuczmierowskiego na nowego szefa ARM. Ponieważ decyzja została ogłoszona 8 kwietnia, można by powiedzieć, że historia zatoczyła koło. I dodać: a nawet zadrwiła. Za opanowanie największego kryzysu od zakończenia wojny współodpowiedzialny będzie człowiek, który wcześniej wziął udział w bezprecedensowym podzieleniu i skonfliktowaniu Polaków.
W służbie Polsce i bliźnim
Kiedy 10 kwietnia 2010 r. harcmistrz Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej Michał Kuczmierowski dowiedział się, że pod Smoleńskiem rozbił się prezydencki samolot, uznał, że jako harcerz musi coś zrobić. Podobnie jego koledzy, którzy założyli mundury i pojechali pod Pałac.