W nocy z 7 na 8 maja policja, powołując się na przepisy antyepidemiczne, spacyfikowała miasteczko przedsiębiorców, które wyrosło pod Kancelarią Premiera. Wylegitymowano 150 osób, a kolejnych 37 zatrzymano. Wśród nich był Paweł Tanajno, jeden z kandydatów na prezydenta.
Tanajno robi wszystko, by politycznie zagospodarować pierwszą falę niezadowolenia przedsiębiorców, którzy od dwóch miesięcy ponoszą skutki rządowych restrykcji. Ma 45 lat, pochodzi z Warszawy, od kilku lat jest wspólnikiem i członkiem zarządu dwóch spółek informatycznych. Doradza też w marketingu internetowym. Do dużej polityki próbuje przebić się od dawna. Do 2003 r. należał do PO, potem związał się z Ruchem Palikota. W 2012 r. przystąpił do Demokracji Bezpośredniej, partii zawiązanej w reakcji na podpisanie umowy ACTA. Ma za sobą kilka nieudanych startów w wyborach: samorządowych w 2002 r. (z listy PO), do Sejmu w 2015 r. (Kukiz’15), do PE w 2019 r. (także z listy Kukiza).
Dwa lata temu chciał zostać prezydentem Warszawy. Jako kandydat KWW Odkorkujemy Warszawę. RiGCz. Tanajno. Hawajska+ obiecywał, że po zwycięstwie oddeleguje urzędników do dowożenia darmowej pizzy hawajskiej, czym zmusi ich do odejścia z pracy i odchudzi warszawski magistrat. Bez większego powodzenia kandydował w wyborach prezydenckich w 2015 r. Zajął 11. miejsce, zdobywając 29 785 głosów (0,2 proc.).
W kampanii dowodził, że Janusz Korwin-Mikke powinien zrezygnować z kandydowania na jego rzecz. „Mam poglądy jak on, taki trochę nowocześniejszy libertarianizm, bez tych jego konserwatywnych wariactw, ale w kwestiach gospodarczych byśmy się zgodzili” – twierdził. Dziś zapowiada powstanie narodowe przedsiębiorców, oskarża PiS o „zagładę gospodarki”, a Andrzeja Dudę nazywa „piękną laleczką”, która płacze nad konstytucją.