„To jest hucpa i skandal – to wotum nieufności”, krzyczał wicepremier Piotr Gliński, gdy Barbara Nowacka próbowała zwrócić uwagę ignorującym jej wystąpienie dygnitarzom PiS. Jarosław Kaczyński też wtrącił, niezbyt głośno, swoje trzy gorsze: „chamska hołota”. Kiedyś na ludzi, którzy przyłapani na niecnocie bezwstydnie śmieją się innym w nos, mówiło się szumowiny. Kaczyński lubi archaiczne i rzadkie słówka. Może skusi się i na to?
Czytaj też: Afery Szumowskiego. Za dużo tego, by zamieść pod dywan
Czego nie rozumie Szumowski?
Czyli znów awantura w Sejmie – być może wywołana przez posłów PiS umyślnie, aby z debaty nad odwołaniem ministra Szumowskiego ludzie zapamiętali tylko kolejną gorszącą scenę, na którą machną ręką. Czy było to zaplanowane jako element farsowego spektaklu z głosowaniem nad wotum zaufania dla rządu i „wielką obrazą”, demonstrowaną przez rząd w odpowiedzi na wniosek o wotum nieufności dla Szumowskiego, czy też wyszło to spontanicznie? Trzeba przyznać, że efekt został osiągnięty. Kolejny raz Sejm stał się areną żenujących scen, które skutecznie „przykryły” meritum sprawy.
To zdumiewające. W odpowiedzi ministra Szumowskiego na zarzuty, stawiane mu w czasie odbywającej się nocą z 4 na 5 czerwca debaty nad jego odwołaniem, nie było słowa na temat wyłudzeń, jakich dokonywali jego znajomi, wykorzystujący kontakty w urzędzie. Poważne zarzuty, oparte na rzetelnej wiedzy, skwitował szyderczymi uwagami „od czapy”.