Na obrzeżach kampanii urzędującego prezydenta nadal tli się obrzydliwa nawet jak na pisowskie standardy nagonka na tęczowe mniejszości. Nie wybrzmiały jeszcze echa kuriozalnej debaty w TVP. Efektów sondażowych nie widać, ale Duda pozostaje na dotychczasowym kursie. Podczas wieców głównie straszy Trzaskowskim, że zabierze 500 plus i podniesie wiek emerytalny. Kandydatowi KO w całości poświęcono też najnowszy spot Dudy. Przynajmniej nominalnie, gdyż postaci prezydenta na zaprezentowanym w sobotę filmiku nie sposób dojrzeć.
Czytaj też: Duda postawił niemal wszystko na Trumpa. Dlaczego?
Zmiana kontekstu robi różnicę
Klip z właściwym tej kampanii wdziękiem zatytułowano „#RafałNieKłam”. Sztabowcy PiS pożyczyli pomysł samego Trzaskowskiego z 2018 r., kiedy walczył z Patrykiem Jakim o prezydenturę w stolicy. Narratorką była wówczas Warszawa, która punktowała wpadki Jakiego. Wynikające głównie z faktu, iż kandydat nigdy nie mieszkał w stolicy i nie zna jej problemów. W produkcji Dudy role zostały odwrócone. Teraz to Polska zwraca się do Trzaskowskiego, aby dał sobie spokój z wyborami, bo jest obcy i nikt go tu nie chce.
Niby złośliwy żart, choć w istocie zmiana kontekstu z lokalnego na krajowy zrobiła ogromną różnicę. W podkreśleniu oczywistego faktu, że opolanin Jaki nie jest związany z Warszawą, nie było niczego obraźliwego. Ale już wyłaniająca się z klipu Dudy supozycja, iż Trzaskowski nie jest związany z Polską i reprezentuje obce interesy, to – nawet uwzględniając banalizację zarzutu zdrady narodowej w dyskursie polskiej prawicy – niewątpliwie najgorsza obelga, jaką polityk może usłyszeć.