Czy nam się to podoba, czy nie, temat LGBT okazał się przewodnim w kampanii Andrzeja Dudy. To niedobrze, bo grozi jego spłyceniem i zmanipulowaniem. Co gorsza, tworzy atmosferę strachu i wykluczenia wśród tych osób, ich bliskich i rodzin. Rzecz niedopuszczalna w praworządnej demokracji. Ale dziś demokratyczne normy i zwyczaje uległy zawieszeniu. Sztab prezydenta usiłuje w ten sposób przyprzeć Rafała Trzaskowskiego do muru. Ta taktyka polega na założeniu, że homofobia ciągle „żre” w elektoracie. Dlatego media propisowskie nękają Trzaskowskiego pytaniami, czy zalegalizuje małżeństwa homoseksualne i adopcję przez nie dzieci.
Wasilewski: Język może nieść śmierć. „Ideologia LGBT” i siedem znaków
Trzaskowski obsadził się w roli umiarkowanego
Rywal Dudy odpowiada, że teraz to nie jest tematem, ale nie widzi możliwości zgody na adopcję. Za to z legalizacją związków partnerskich nie miałby problemu jako prezydent. I to jest taktyka sztabu Trzaskowskiego. W zasadzie spójna, bo pan Rafał obsadził się w kampanii w roli umiarkowanego, otwartego na świat, nowoczesnego konserwatysty, który w poszukiwaniu wahającego się elektoratu centrowego stara się unikać skrajności. I chce rozmawiać z wyborcami także o innych sprawach ważnych społecznie.
Nie wypiera się, słusznie, że podpisał deklarację na rzecz równych praw osób LGBT i edukacji seksualnej młodzieży, ale zaznacza, że jego zastępca na stanowisku prezydenta stolicy nie należy do Koalicji Obywatelskiej, a to z jej mandatu i w ramach wewnętrznych ustaleń między ugrupowaniami ją tworzącymi ubiega się o prezydenturę Polski.