Jedenaście nazwisk i ani jednej kobiety! To trzeba zobaczyć, żeby zrozumieć, jakie wrażenie robi taka lista „11 wspaniałych”, samych męskich kandydatów przystępujących do wyborów prezydenckich. Jaki komunikat wysyłamy naszym dzieciom, zwłaszcza córkom? Że mogą mieszkać w swoim kraju, ale rządzić nim nie mogą? Co mają w nim robić, sprzątać?
Kiedy o tym piszemy, trzęsiemy się ze złości. I nie, tu nie chodzi tylko o to, że „to wina mężczyzn”, że kobiety nie stają do walki o najwyższe stanowisko w państwie. To jest wina systemu, a konkretnie: systemowego ogłupiania.
Ćwierć wieku temu Grażyna obroniła pracę magisterską na temat zjawiska, jakim było wejście do Polski po ’89 pism z najniższej półki, takich jak „Dziewczyna”, „Bravo” itp. W socjalizmie nastolatki miały „Filipinkę”, która inspirowała do tego, żeby być oczytanym, rozwijającym się człowiekiem. Kwestia płci była trzeciorzędna. Nieśmiałe porady, jak wygładzać usta miodem, pojawiały się na ostatnich stronach, upchnięte za dużymi tekstami o tym, jak się nastolatki rozwijają, co je nurtuje, o książkach, po które warto sięgnąć. Był i „Świat Młodych”, czytany przez młodzież płci obojga.
Sylwia doskonale pamięta pismo „Dziewczyna” głoszące komunikat z XIX w. – to wygląd jest wszystkim, bo tylko wygląd może zapewnić kobiecie sukces. Głównie reprodukcyjny. A to on jest dla kobiety najważniejszy. Ten kolorowy magazyn zamieniał kategorię ludzką – w miejsce słowa „człowiek” pojawili się „kobieta” i „mężczyzna”, którzy nie mieli innych zajęć poza tym, żeby wymuskać sobie piórka i ruszyć na podbój płci (oczywiście przeciwnej).
To był szok dla nas, ówczesnych dziewczyn.