Kraj

Stare na nowe w wojsku, czyli druga młodość bewupa

Bewupa z widzenia znamy wszyscy, nawet jeśli nie wszyscy go kojarzymy z nazwy. Bewupa z widzenia znamy wszyscy, nawet jeśli nie wszyscy go kojarzymy z nazwy. Cezary Aszkielowicz / Agencja Gazeta
Jeśli urodzony dziś człowiek za 20 lat chciałby zostać żołnierzem i trafił do jednostek zmechanizowanych, jest prawdopodobne, że będzie używał sprzętu, o którego losie właśnie ma decydować MON.

W dwóch odrębnych, lecz podobnie brzmiących komunikatach wysłanych dwóm niezależnym redakcjom resort obrony zapowiedział, że nadchodzi czas modernizacji bojowych wozów piechoty BWP-1. Zapowiedź poprzedzono deklaracją, że priorytetem MON pozostaje wprowadzenie na ich miejsce nowej konstrukcji, budowanego przez krajowy przemysł Borsuka, ale sytuacja wymaga, by do tego czasu – a może to zająć i 20 lat – unowocześnić część bewupów, wymyślonych w latach 60. ubiegłego wieku przez radzieckich inżynierów, a kupowanych masowo prawie do końca PRL.

Modernizacja miałaby objąć bardzo istotne elementy wozu, jak uzbrojenie, łączność i układ zasilania elektrycznego, a dowództwo generalne zdradza, że już ma opracowane w tym celu wymagania, co znaczy, że wojsko o tej modernizacji myśli od dawna i wie, czego chce. Dlaczego to ważne? Bo bewupów Wojsko Polskie ma mnóstwo (koło tysiąca w jednostkach, jeszcze więcej stoi w magazynach), bo wymiana na nowy wóz miała być największym przedsięwzięciem w ramach modernizacji wojsk lądowych, bo nowy Borsuk miał dać pracę, zyski i szanse eksportowe sporemu konsorcjum przemysłu zbrojeniowego (nie tylko PGZ), wreszcie – bo żadna modernizacja nie sprawi, że bewup będzie czymś innym niż bewupem. Najważniejsze jednak, że sytuacja, gdy w służbie przez kolejne 20 lat pozostaną wozy, które 20 lat temu powinniśmy zmodernizować lub wycofać, najjaskrawiej obrazuje skalę zaniedbań wobec wojska.

Czytaj też: MON w natarciu, czyli szybki plan Błaszczaka

Bewupa trochę się wstydzimy

Bewupa z widzenia znamy wszyscy, nawet jeśli nie wszyscy go kojarzymy z nazwy. Na zdjęciach z ćwiczeń wojskowych widać go od 40 lat, na modnych ostatnio paradach pojawia się rzadko, bo trochę wstyd. Płaska, kanciasta sylwetka, ostra krawędź „dziobu”, niewielka wieżyczka z krótką lufą. Z tyłu dwa włazy dla desantu, które dopiero widziane z bliska każą się zastanawiać, jak w nich mieści się żołnierz w hełmie, kamizelce balistycznej, z oporządzeniem i bronią – a bewup mieści ich ośmiu! Sowieckie konstrukcje wojskowe nie miały w centrum uwagi wygody szeregowego iwana, ten był tylko kłopotliwym, choć tanim dodatkiem do sprzętu. Iwanów było dużo, więc nie bardzo trzeba było dbać o ich bezpieczeństwo.

Choć bewup zwie się czasem transporterem opancerzonym, jego pancerzyk jest cienki niczym puszka, a odporność na ostrzał z broni większej niż karabinek lub wybuch miny ma prawie żadną. Siła ognia też jest znikoma jak na dzisiejsze warunki. Z pozoru dużego kalibru 73 mm armatka ma słabą siłę strzału, kiepską amunicję i brak jej systemu kierowania ogniem. Polska, mimo kilku podejść, nie zdecydowała się wyposażyć swoich wozów w lepsze działko. Niewielką liczbę kupionych pod koniec lat 80. BWP-2 z armatą 30 mm sprzedano państwom afrykańskim. U nas zostały zabytki.

Nie znaczy to, że BWP nie ma zalet – jest niski i nieduży, a więc łatwy do ukrycia i okopania, trudny za to do wykrycia i trafienia. Jest lekki (13 ton), więc szybki. Nawet ze swoim słabym silnikiem w terenie wciąż nie ma sobie równych, a co najważniejsze, może z marszu pokonywać przeszkody wodne, co w europejskim krajobrazie jest nie do przecenienia. Wszak to bewup miał sowieckiej armii z NRD zapewnić dojście „w pięć dni do rzeki Ren”, nawet na atomowym polu walki III wojny światowej. Cecha ta tak mocno weszła w świadomość wojskowych, że choć zachodnie wozy bojowe stawiają na opancerzenie i silne uzbrojenie, nasz nowo projektowany bewup Borsuk też musiał pływać, co pewnie jeszcze przysporzy mu kłopotów.

Czytaj też: Ciekawe pomysły i puste hasła. Duda podpisał strategię

Zapomniany bewup dostanie drugie życie

Wszystkie te pozytywy bewupów zrobiły z nich gwiazdy pola walki w latach 70., potem szybko się okazało, że postęp uzbrojenia i jego precyzja stawia bewupa na przegranej pozycji w jakimkolwiek realnym starciu. Dziś są wyłącznie terenowymi busikami dla drużyn piechoty, a nie pełnokrwistymi wozami bojowymi. Na Ukrainie załogi nawet nie chciały wsiadać do środka, bo w przypadku ostrzału bewup stawał się stalową trumną. Mimo to w Polsce ma dostać drugie życie.

Świadomość konieczności modernizacji BWP-1 jest w wojsku od dziesięcioleci, od lat była też postulowana w eksperckiej debacie. Skoro mamy liczne siły lądowe, oparte na czołgach i towarzyszących im gąsienicowych wozach bojowych, to jest jasne, że jedne i drugie trzeba sukcesywnie modernizować, inaczej tracimy zdolności do współdziałania sił pancernych i piechoty. W normalnych warunkach o następcy czy ulepszonej wersji dużego systemu uzbrojenia myśli się w momencie wprowadzania do służby obecnego typu. Z czołgami nie było źle – w latach 90. powstał Twardy jako ulepszenie T-72, potem kupiliśmy z Niemiec leopardy, czyli nową jakość, wreszcie – po licznych kontrowersjach i przy wszelkich zastrzeżeniach – jakoś tam modyfikujemy T-72. O bewupach decydenci jakby zapomnieli, mimo że wraz z T-72 i lekką pływającą haubicą 2S1 Goździk tworzyły nieodłączną i swego czasu niezwykle skuteczną triadę uzbrojenia wojsk lądowych.

Nic nie wyszło z planów posadowienia na istniejącym podwoziu nowej wieży z lepszym działem, nie udało się stworzyć nowego podwozia, które miało być platformą dla wielu innych pojazdów, cięższych nawet od bewupa. Dopiero w 2014 r. podpisano umowę na stworzenie nowej konstrukcji – lekkiego i pływającego Borsuka – a jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i prototyp zostanie przyjęty przez wojsko, produkcja ruszy najwcześniej w 2022 r.

Czytaj też: Hasłowa modernizacja wojska

Czekają nas lata modernizacji

Trzeba sobie jednak uświadomić skalę przedsięwzięcia: do przezbrojenia mamy 16 (niektóre dane mówią o 18) batalionów zmechanizowanych, w każdym 56 wozów plus wersje specjalistyczne, które nawet jeszcze nie powstały. Daje to minimum 850 do grubo ponad 1000 bewupów, co będzie największym tego typu programem zbrojeniowym w całym NATO. Przy przewidywanych możliwościach produkcyjnych Huty Stalowa Wola (50 sztuk rocznie), zakładając, że znajdą się pieniądze (bagatela: ok. 30 mld zł), zajmie to i tak kilka dekad.

Trzeba pamiętać, że nowoczesny wóz składa się z wielu skomplikowanych modułów, a najcenniejszym i najbardziej wymagającym jest automatyczna wieża z armatą 30 mm i wyrzutnią rakiet, która może się okazać trudniejsza w masowej produkcji niż sam wóz. Można śmiało założyć, że wyposażanie batalionów zmechanizowanych w borsuki potrwa do połowy stulecia, a produkcja pozostałych rodzajów podwozi na jego bazie – o wiele dłużej. W tym czasie w służbie cały czas pozostaną wiekowe bewupy, bo przecież politykom nie przyjdzie do głowy redukcja liczebności sił zbrojnych, która stała się fetyszem. Zresztą w dzisiejszej sytuacji geopolitycznej zmniejszanie potencjału wojsk zmechanizowanych mogłoby zostać uznane za szaleństwo lub zdradę.

Czytaj też: Zmieniać czy likwidować? Co zrobić z PGZ

Bewup wyprze Borsuka?

Decyzja o modernizacji bewupów zapada za późno, dlatego jest zła. Z drugiej strony decyzja o modernizacji bewupów jest niezbędna, więc dobra. Trudno się z niej bardzo ucieszyć, jeszcze trudniej całkiem potępić. Warto jednak zastanowić się nad skutkami, które z jednej strony polepszą, a z drugiej bardzo skomplikują sytuację wojska i przemysłu.

Po pierwsze, chodzi o wydłużenie życia pojazdu, który najlepsze lata ma za sobą. Nawet jeśli uda się wyselekcjonować bewupy w najlepszym stanie technicznym i najmłodsze, w dalszej służbie stuknie im pięćdziesiątka, a to już wiek naprawdę muzealny jak na wóz pierwszej linii. Zaplecze remontowe będzie miało pełne ręce roboty, przy kurczących się zasobach części materiałów oraz – co ważne – kadr. Po drugie, pod koniec życia bewupa powstanie na jego bazie nowy system uzbrojenia, bo MON zakłada wymianę wieży na taką z nową armatą i wyrzutnią przeciwpancernych pocisków kierowanych. Z dużą dozą pewności można dziś stwierdzić, że nie będzie to produkt polski – opracowywana wieża ZSSW-30 z wyrzutnią Spike jest bowiem dla bewupa za ciężka, przynajmniej zdaniem większości zabierających głos w tej sprawie znawców.

Na rynku dostępne są różne systemy wieżowe produkcji izraelskiej, norwesko-amerykańskiej, słowackiej czy ukraińskiej, ale pytanie, czy wprowadzenie do wojska takiej wieży i powstanie w wyniku połączenia jej z bewupem nowego produktu nie zagrozi polskiej wieży ZSSW-30 i polskiemu Borsukowi. Skądś trzeba będzie modernizację sfinansować, a budżet MON nie jest z gumy. Raz „zakotwiczeni” na bewupie dostawcy chętnie wykorzystają sytuację, by zaproponować swoje rozwiązania dla innych platform. HSW i całe borsukowe konsorcjum zapewne przyjmuje wieści o bewupie z nerwowością. Zainwestowane pieniądze będą musiały się zamortyzować, szansa na sprzedaż komukolwiek nawet unowocześnionego bewupa w połowie XXI w. będzie niewielka. A zatem zmodernizowany polski bewup, jeśli powstanie, będzie jeździł z polską piechotą na pokładzie, aż się rozsypie na polskich poligonach.

Najciekawsze jest jednak to, że według dowództwa generalnego proces pozyskania nowych bewupów ma być iście ekspresowy. Zgodnie z oświadczeniem przesłanym portalowi „Dziennik Zbrojny” modernizacja planowana jest na lata 2021–23. To termin niebywale krótki, gdyby wszystkie związane z zamówieniem czynności prowadzić w takim trybie i tempie, do jakiego przyzwyczaił nas MON (zwłaszcza że nie musi chodzić o produkt „z półki” i do kupienia w USA w trybie FMS). W jaki sposób zostanie wybrany dostawca systemu wieżowego, kto nim będzie, jaki zakres współpracy zaoferuje polskiemu przemysłowi i jak się to odbije na dotychczasowych planach dotyczących Borsuka – pytań są dziesiątki, odpowiedzi na razie brak.

Jest pewne, że właśnie zaczyna się niezwykle ciekawy rozdział modernizacji wojska i życia przemysłu zbrojeniowego, w którym może dojść do zmiany układu sił. Modernizacja jednej czwartej, a może nawet jednej trzeciej (MON nie precyzuje, ilu wozów ma dotyczyć) posiadanych przez wojsko bewupów to praca na lata i to dla tej części PGZ, która mniej liczy się w wielkim borsukowym torcie.

Czytaj też: Co zostało ze strategii zmian w polskiej armii

Lubimy inwestować w muzealne wozy bojowe

Liderką walki BWP z Borsukiem jest długoletnia szefowa poznańskich Wojskowych Zakładów Motoryzacyjnych Elżbieta Wawrzynkiewicz, dziś ewidentnie na fali w zbrojeniówce (od kwietnia kieruje też gliwickim Bumarem-Łabędy). Zapewne pani prezes ma już gotowy pomysł, dogadanych dostawców i przemyślany plan produkcji nowego-starego wozu, musi jedynie uzyskać odpowiednie podpisy. Ma już doświadczenie, bo od lat promuje podwyższoną i doposażoną w elektronikę rozpoznawczą wersję bewupa.

Polska jednak za późno wchodzi w modernizację tej generacji pojazdów, by starania dynamicznej pani prezes przyniosły wielki eksportowy sukces, o którym można było myśleć jeszcze 20 lat temu. Wydanie iluś setek milionów złotych w krajowym przemyśle, nawet jeśli będzie on musiał kupić importowaną wieżę, dobrze zabrzmi za to w narracji PiS. To, że w ostatecznym rozrachunku może uszczuplić fundusz prawdziwej modernizacji wozów bojowych dzięki Borsukowi, w najbliższych latach nie będzie aż tak istotne – na razie HSW ma i tak co robić (kraby, raki, wyrzutnie patriotów). To, że za dziesięć lat możemy zostać ze zmodernizowanym wozem o muzealnej wartości i spowolnionym o dekadę wdrożeniem czegoś nowego, zostanie wtedy zaliczone do błędów przeszłości, tak jak kwituje się długotrwałe zwlekanie z unowocześnieniem bewupa.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Śledztwo „Polityki”. Białoruska opozycjonistka nagle zniknęła. Badamy kolejne tropy

Anżelika Mielnikawa, ważna białoruska opozycjonistka, obywatelka Polski, zaginęła. W lutym poleciała do Londynu. Tam ślad się urwał. Udało nam się ustalić, co stało się dalej.

Paweł Reszka, Timur Olevsky, Evgenia Tamarchenko
06.05.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną