Z opóźnieniem PGZ ogłosiła dane finansowe za ubiegły rok. Strata jest gigantyczna, ale zaraz nastąpi rekordowe odbicie. Statystyki to jedno, a realne problemy – drugie.
Państwowa zbrojeniówka nie umie wyjść z kryzysu. Właśnie odwołany został szef spółki WZI, były poseł PiS Łukasz Zbonikowski.
Jeśli urodzony dziś człowiek za 20 lat chciałby zostać żołnierzem i trafił do jednostek zmechanizowanych, jest prawdopodobne, że będzie używał sprzętu, o którego losie właśnie ma decydować MON.
Załogi zakładów, hołubionych kiedyś przez PiS na potrzeby politycznej rozgrywki, dziś pytają o obiecywane zamówienia. Rząd kluczy, a firmy ledwo zipią.
Festiwal pomysłów świadczy o braku jasnej strategii dla krajowej zbrojeniówki. I to po czterech latach rządów, które miały ją „podnieść z kolan”. Co się stało?
Rzekomo najważniejszy program zbrojeniowy znalazł się w impasie. Drugi raz przekładane jest podpisanie umów offsetowych, a MON nie może się zdecydować, co dalej.
Paradoksalnie nie mamy wciąż nowych terenówek właśnie dlatego, że to taki nieskomplikowany sprzęt.
Były rzecznik MON Bartłomiej M. i były poseł PiS Mariusz Antoni K. znaleźli się wśród osób zatrzymanych w poniedziałek 28 stycznia przez CBA. Postawiono im zarzuty korupcyjne.
Jakiekolwiek nowy prezes Witold Słowik ogłosi plany, na ich realizację będzie miał około roku, czyli raczej wiele nie zdziała.
Polska Grupa Zbrojeniowa jest trupem, tylko nikt nie ma odwagi stwierdzić zgonu – słychać w kuluarach branży obronnej. Krążą informacje o idących w setki milionów stratach spółek. Tegoroczna defilada to był wielki pokaz słabości.