Zmiana na stanowisku prezesa Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Z polską zbrojeniówką nie jest tak źle, jak myślimy, ani tak dobrze, jak by chciano, żebyśmy myśleli. Od kilku miesięcy model „dobre, bo zagraniczne” szczęśliwie dla krajowej zbrojeniówki przechodzi do defensywy. Dla ludzi z obronności nie jest specjalną tajemnicą, że sprzedający dyktują warunki.
Kiedy w Europie nie ma dnia bez spotkania, szczytu, decyzji czy deklaracji na temat większych wydatków obronnych, polski przemysł zbrojeniowy zastanawia się, jak z nich skorzystać. Istniejący model tego nie zrobi – ma zamówień „pod korek” i pracy na najbliższe 15 lat, a potrzeby rosną szybciej niż moce produkcyjne.
Przejście z wiceministra na ministra to w polityce nic zaskakującego. Ale porzucenie roli „gospodarza” państwowego przemysłu zbrojeniowego po roku, w czasie wojny za wschodnią granicą, skłania do refleksji, co jest ważniejsze.
Kraby, Rosomaki i Ratownik: jak pomogą zbrojeniówce, a jak Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi? Szef MON bardzo się stara „dowieźć” obietnicę wydania połowy budżetu na uzbrojenie z Polski.
Pancerne potknięcie. Gdy jednego z uczestników rozmów spytałem, czy w grudniu się uda, odpisał jedynie „diabli wiedzą”. Coś się zatarło, aż po pancerzach poszły iskry. Tymczasem w kolejce po „polskie” K2 ustawiła się Rumunia i kusi, że choć tysiąca nie zamówi, to wszystko pójdzie łatwiej.
„Jak to możliwe, żeby dostać na budowę fabryki prochu prawie 450 mln zł dofinansowania i po 9 latach dalej mieć plac budowy? Też sobie zadaję to pytanie”. Rozmowa z Krzysztofem Trofiniakiem, nowym prezesem Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Rząd udawał, że inwestuje w produkcję amunicji. Więc polska zbrojeniówka udawała, że ją produkuje. Teraz wojsko udaje, że ma czym strzelać.
Polska zbrojeniówka jeszcze do niedawna produkowała proch na maszynach z 1922 r. Na nowych do dziś nie udało się wdrożyć produkcji. Czy ktoś z Państwa się jeszcze dziwi, że dostaliśmy rekordowo niskie dofinansowanie od Komisji Europejskiej?