Nowy bojowy wóz piechoty może być największym projektem polskiej zbrojeniówki. Tylko właśnie skala tego wyzwania może mu najbardziej zaszkodzić.
Polska chce gwałtownie zwiększyć liczbę typów i roczną produkcję pocisków rakietowych i amunicji. Nowoczesne uzbrojenie to jednak u nas w znacznej części ręczna robota. Taka manufaktura.
Nawet bilion złotych. Tak gigantyczną sumę Polska może przeznaczyć na zakup uzbrojenia w najbliższych dziesięciu latach. Warto, by skorzystała na tym nie tylko armia. Wpuszczenie takich pieniędzy wyłącznie w kanał zakupów importowych wydrenuje kraj z zasobów i w perspektywie dekad zuboży.
W Kielcach szef MON w każdym przemówieniu podkreślał, że jak żaden poprzedni rząd ten dba o wojsko i przemysł obronny. Ale przecież ludzie zbrojeniówki umieją liczyć: 33,4 mld na pakiet koreański, 8 mld na pakiet polski.
Polska otworzyła swój rynek zbrojeniowy na produkty z Korei Południowej na niespotykaną w Europie i NATO skalę. MON kupi z Dalekiego Wschodu czołgi, działa, samoloty, wyrzutnie rakiet i wozy opancerzone.
Czy brak entuzjazmu dla koreańskich zamówień resortu obrony popsuł karierę gwiazdy Polskiej Grupy Zbrojeniowej? Minister Mariusz Błaszczak już raz pokazał, że krytyków wycisza bezwzględnie.
Jeden z najbliższych współpracowników Zbigniewa Ziobry został wiceministrem nadzorującym państwowy przemysł obronny. Może to oznaczać inwazję ziobrystów na Polską Grupę Zbrojeniową w ramach koalicyjnego podziału łupów.
Ósmy prezes PGZ będzie ręcznie sterowany przez ministra obrony, ale nie gwarantuje uzdrowienia zbrojeniówki. Jako stuprocentowo polityczny nominat jest zaprzeczeniem rynkowych reform.
Po raz szósty za rządów PiS zmienił się prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej, niegdyś uważanej za jedną z ważniejszych firm zbrojeniowych w Europie. Kolejna karuzela stanowisk nikogo już nie dziwi. A podział łupów dopiero przed nami.
Z opóźnieniem PGZ ogłosiła dane finansowe za ubiegły rok. Strata jest gigantyczna, ale zaraz nastąpi rekordowe odbicie. Statystyki to jedno, a realne problemy – drugie.