Były rzecznik MON Bartłomiej M. i były poseł PiS Mariusz Antoni K. znaleźli się wśród osób zatrzymanych w poniedziałek 28 stycznia przez CBA. Postawiono im zarzuty korupcyjne.
Jakiekolwiek nowy prezes Witold Słowik ogłosi plany, na ich realizację będzie miał około roku, czyli raczej wiele nie zdziała.
Polska Grupa Zbrojeniowa jest trupem, tylko nikt nie ma odwagi stwierdzić zgonu – słychać w kuluarach branży obronnej. Krążą informacje o idących w setki milionów stratach spółek. Tegoroczna defilada to był wielki pokaz słabości.
Resort obrony zdecydował o zamówieniu wyrzutni Homar wprost z USA i zakupie używanych fregat z Australii. Podważa to fundamenty narracji PiS, że odbudowuje polską zbrojeniówkę.
Trzy państwowe podmioty zawarły umowy z amerykańskimi firmami lobbingowymi i piarowymi. Ich wartość sięga prawie miliona dolarów, a zakres usług dotyczy m.in. promowania rządowej narracji związanej z Holokaustem.
Prawie 3 mln zł PGZ zobowiązała się wypłacić waszyngtońskiej firmie lobbingowej BGR Group za wsparcie przy negocjacjach, których efekt dla zbrojeniówki jest marny.
Po pięciu latach od uruchomienia planu modernizacji polskiej armii nie widać przełomu w technologiach ani sile ognia.
PGZ, czyli państwowa firma zbrojeniowa, która miała przenieść polskie wojsko na wyższy poziom nowoczesności, stała się dostarczycielem stanowisk dla ludzi bliskich Antoniemu Macierewiczowi. Bywa, że skompromitowanych, jak Krzysztof Badeja.
Współczesny polski przemysł zbrojeniowy jeszcze niedawno opierał się na dwóch filarach: zakładach o przedwojennych tradycjach oraz firmach, które powstały jako efekt wielkich zbrojeń czasów zimnej wojny. Dopiero od niedawna ten obraz ulega większym przeobrażeniom.
Znajdująca się w centrum „skandalu z Misiewiczami” państwowa spółka obronna twierdzi, że wymogi stawiane członkom Rad Nadzorczych jej nie dotyczą.