Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Drugie dno afery amunicyjnej. Kogoś jeszcze dziwi, że dostaliśmy z Brukseli tak mało?

Amunicja firmy Mesko na targach zbrojeniowych w Kielcach w 2020 r. Amunicja firmy Mesko na targach zbrojeniowych w Kielcach w 2020 r. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl
Polska zbrojeniówka jeszcze do niedawna produkowała proch na maszynach z 1922 r. Na nowych do dziś nie udało się wdrożyć produkcji. Czy ktoś z Państwa się jeszcze dziwi, że dostaliśmy rekordowo niskie dofinansowanie od Komisji Europejskiej?

Jak na tak hermetyczną branżę, jaką jest zbrojeniówka, informacja o rekordowo niskim dofinansowaniu polskich firm z funduszy Komisji Europejskiej zrobiła medialną karierę. Tym bardziej że wizerunkowy pożar gaszony był benzyną, zwłaszcza w przypadku tweetów polityków obecnej opozycji, którzy spuszczali medialne bomby na unijnych technokratów.

„Suboptymalna dokumentacja”

W skrócie poszło o to, że w ramach inicjatywy szybkiego dofinansowania produkcji amunicji (program ASAP) Polska dostała rekordowo niskie wsparcie. Konkretnie z 500 mln euro, które były do rozdzielenia, rodzimym firmom przypadło zaledwie 2,13 mln. Czyli, jak skrupulatnie wyliczył były minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak (PiS), 0,42 proc. wartości programu.

Przy czym nawet liczba mnoga beneficjentów jest nieuzasadniona, bo pieniądze trafią do zaledwie jednej firmy – Dezametu SA w Nowej Dębie. Pozostałe dwie, które aplikowały o dofinansowanie – Mesko SA ze Skarżyska-Kamiennej i Zakłady Chemiczne Nitro-Chem SA z Bydgoszczy – dostaną okrągłe zero, choć aplikowały o prawie 9 mln. Co samo w sobie jest zadziwiające, bo dużo mniejsze firmy węgierskie miały większe apetyty i lepiej je zaspokoiły. Ostatecznie Węgrom przyznano 27 mln euro. I chociażby na ich tle widać, że to jak najbardziej uzasadniona afera.

Trudno się dziwić, że w jej skomentowanie włączają się kolejni politycy. We wtorek głos zabrał szef prezydenckiego BBN Jacek Siewiera, który pomiędzy wierszami przyznał, że problem był również po stronie polskiej.

Reklama