MON, wzorem NATO i wojsk USA, powinien utworzyć wysuniętą placówkę na Warmii lub Mazurach. Kolejny jednak raz istotna decyzja Mariusza Błaszczaka przybrała pod koniec ubiegłego tygodnia formę „imprezy” wizerunkowej w odległej od Warszawy miejscowości na północnym wschodzie.
Czytaj też: Koreańska sałatka z dokładką. Ogromne zakupy Błaszczaka
Klient płaci, klient zaprasza do Morąga
Oczywiście Morąg wybrano głównie dlatego, że stacjonuje tam batalion zmechanizowany podporządkowany 20. bartoszyckiej brygadzie i wraz z nią 16. dywizji zmechanizowanej, strzegącej odcinka bezpośredniej granicy z Rosją. Innym, zapewne równie istotnym powodem jest to, że minister-wicepremier w ramach partyjnych obowiązków jest przedwyborczym opiekunem regionu i od jakiegoś czasu stara się organizować wyjazdowe wydarzenia w mniejszych i większych miejscowościach Warmii i Mazur. Z pewnością chodzi też o splendor obecności jednego z najważniejszych polityków obecnej władzy w towarzystwie wielogwiazdkowych generałów, który spływa tam, gdzie żaden szeregowy minister od lat nie zajrzał. Ta strategia może zresztą okazać się skuteczna.
Do Morąga przyjechał nie tylko ministerialny orszak i wojsko, ale też zagraniczne delegacje z drugiego końca świata. Błaszczak wymusił obecność koreańskich prezesów firm obronnych, z którymi podpisał wielomiliardowe kontrakty. Klient płaci, klient wymaga. Tym razem klient był zainteresowany oficjalnym zjazdem na głęboką polską prowincję. A sprzedający nam broń nie mogą odmówić. Rynek jest absolutnie unikatowy – najważniejszy kraj na wschodniej flance NATO, członek UE, liczący się gracz w regionie.