Pisowska większość w sejmowej komisji kultury uznała najwyraźniej, że pokazywanie przez posłankę na sali obrad plenarnych parlamentu RP skrajnie obraźliwych gestów w kierunku politycznych oponentów – było nie było posłanki i posłów Rzeczpospolitej – nie jest czynem zasługującym na potępienie. O innych karach, już tych bardziej wymiernych, nie wspominając. Ba, partyjni towarzysze Joanny Lichockiej zdecydowali tak naprawdę, że za swój występ zasługuje na nagrodę i zaszczyty w postaci funkcji wiceszefowej komisji. Kropką nad „i” – bo trudno tu mówić o dodatkowym smaczku – jest to, że chodzi o komisję kultury.
Co więcej, także w komisji etyki poselskiej reprezentant PiS wnioskował przeciw piętnowaniu Lichockiej. Tyle że tu akurat pozostałym członkom gremium udało się wymóc orzeczenie kary nagany.
Czytaj też: Tego się nie da „odzobaczyć”
Dobre wychowanie? Wstajemy z kolan
Przypomnijmy, choć historia była głośna na cały kraj dzięki m.in. wymownym plakatom ze zdjęciem dokumentującym zachowanie Lichockiej. Otóż w lutym posłowie PiS zdecydowali o przekazaniu TVP i Polskiemu Radiu niemal 2 mld zł (stało się to przy protestach opozycji, która proponowała, by takie środki, jeśli już są, przeznaczyć na leczenie chorych z nowotworami). Po zwycięskim dla partii rządzącej głosowaniu Joanna Lichocka triumfalnie uniosła w kierunku ław opozycji dłoń z charakterystycznie ułożonym środkowym palcem. Potem opowiadała, że nie wykonała bynajmniej żadnego wulgarnego gestu, lecz tylko „przesuwała dwukrotnie palcem pod okiem”, bo była zdenerwowana (w innej wersji odsuwała jedynie „kosmyk włosów”).
Wydawało się, że czara mimo wszystko (czyli mimo narastającej buty PiS przy innych wyczynach funkcjonariuszy tej partii) się przebrała. Lichocka została bowiem odwołana z funkcji wiceprzewodniczącej komisji. Okazało się, że na krótko. Widać partia uznała, że nie można jej tak krzywdzić. Zwłaszcza że przynajmniej w części elektoratu popis Lichockiej został odebrany wcale nie jako przejaw chamstwa, lecz przeciwnie, odwagi, siły i dumy. Suweren wstaje przecież z kolan nie tylko wobec świata, Zachodu czy Brukseli, ale też wobec krajowych elit oraz politycznych standardów, a i dotychczasowych zasad dobrego wychowania.
Czytaj też: Były dziennikarz TVP o szukaniu haków i szpiegowaniu ludzi
Akceptowalne pokazywanie środkowego palca
PiS wysłał więc komunikat, który najlepiej streszczają słowa popularnej skądinąd wśród wielu jego wyborców pieśni: „Polacy, nic się nie stało!”. Okazuje się, że pokazywanie środkowego palca innym posłom to zachowanie w Sejmie RP czasów PiS akceptowalne. Ba, godne nagrody.
Lecz przecież do tego, że Jarosław Kaczyński, Ryszard Terlecki i inni wodzowie bronią w zaparte swoich żołnierzy – i to niezależnie od tego, czy idzie o skandale obyczajowe, niegodne wypowiedzi, czy postępki kryminalne – można się od dawna przyzwyczajać.
Historia Lichockiej ma wszelako dodatkowy aspekt. Otóż wśród przeciwników PiS częsty jest pogląd, że komentując poczynania polityków tej partii czy też zachowania i mentalność jej elektoratu, należy ważyć słowa, by nikogo nie urazić. Pojawiła się nawet – chociażby po ostatnim głosowaniu prezydenckim – teza, że właśnie to napędza Kaczyńskiemu i spółce zwolenników.
Rzecz w tym, że nienazywanie chamstwa chamstwem, a prostaków prostakami prowadzi do przyzwolenia na chamstwo i jego eskalację. A ponadto sprawia, że prostacy uważają się za kwiat narodu. Tak jak Joanna Lichocka i ci sympatycy PiS, którzy w fuckach w parlamencie nie widzą niczego złego.
Czytaj też: Myć, kłaniać się i nie pluć. Wirus i polityczne obyczaje