Kraj

Na kogo Ziobro zbiera haki?

Zbigniew Ziobro czuje się na tyle mocny, że poczyna sobie coraz śmielej. Zbigniew Ziobro czuje się na tyle mocny, że poczyna sobie coraz śmielej. Basia Dziedzic
To sojusz taktyczny. O przyjaźni między Zbigniewem Ziobrą i Jackiem Kurskim nie ma mowy. W tle jest wspólny interes polityczny i – jak mówią dobrze poinformowani – haki.
Między Kurskim i Ziobrą nie ma mowy o żadnej przyjaźni.Sławomir Kamiński/Agencja Gazeta Między Kurskim i Ziobrą nie ma mowy o żadnej przyjaźni.
Zbieranie haków od zawsze należało do politycznego obyczaju Ziobry. Zbieranie haków od zawsze należało do politycznego obyczaju Ziobry.

Artykuł w wersji audio

Kurski i Ziobro to jedni z najbardziej wpływowych polityków w Polsce. Pierwszy zmienił publiczną telewizję w propagandową maszynkę rządu i partii władzy. Pracownicy „Wiadomości” czy TVP Info nie cofają się przed żadnym politycznym zadaniem, które stawia przed nimi Nowogrodzka. Ziobro z kolei trzyma w ręku prokuraturę, wprowadza swoich ludzi do sądów, jego zausznicy dostają intratne posady w spółkach Skarbu Państwa, a lojalni wobec niego posłowie współtworzą rządową większość.

Ich stosunki przez lata były chłodne. Kiedyś, jeszcze w 2011 r., obaj zdradzili Jarosława Kaczyńskiego. Wraz z kilkunastoma posłami wyszli z klubu PiS i założyli własną partię: Solidarna Polska. Ich projekt zakończył się klęską w 2014 r., kiedy przegrali wybory do Parlamentu Europejskiego. Obaj obrzucali się potem publicznie oskarżeniami.

Kurski zdradził raz jeszcze, tym razem Zbigniewa Ziobrę – pojawił się na konwencji PiS, zaczął przymilać się do Kaczyńskiego. Ziobro nie mógł mu tego darować. Potem wrócił do Kaczyńskiego, ale na innych warunkach. Podpisał z nim porozumienie, w ramach którego on i jego ludzie startowali do parlamentu z list PiS (wprowadził 9 posłów i dwóch senatorów). – Powiedzieć, że dalej żywili do siebie urazę, to nic nie powiedzieć – mówi polityk PiS.

A w końcu w 2017 r. zawarli sojusz. Dlaczego? Najprostsza odpowiedź brzmi: żeby osłabić Mateusza Morawieckiego. Obaj uważają go za konkurenta, który urósł nadmiernie, a na to w partii nie zapracował. Jednak wygląda na to, że mogło chodzić o coś więcej. Ziobro od lat miał wiedzę o toczącej się w prokuraturze sprawie, która dotyczyła syna Jacka Kurskiego.

Gwałt w leśniczówce

Przypomnijmy: 20-letnia dziś Magda Nowakowska z Gdańska opowiedziała dziennikarzom „Gazety Wyborczej”, jak syn byłego europosła i prezesa TVP Zdzisław Antoni Kurski gwałcił ją przez trzy lata w leśniczówce w Danielinie. Zakazywał jej o tym mówić, straszył, że jej ojciec straci pracę. Ona miała wtedy 9–12 lat, on 17–20. Rodziny były zaprzyjaźnione, Monika Kurska, dziś już była żona Jacka, jest chrzestną matką Magdy.

Zaś ojciec Magdy, Lucjan Nowakowski, przez wiele lat towarzyszył Jackowi Kurskiemu w politycznej drodze. Gdy Kurski został europosłem, wziął Nowakowskiego na posadę asystenta. Dzięki politycznym stosunkom Nowakowski zajmował wiele intratnych stanowisk w spółkach i urzędach. Ich drogi rozeszły się na przełomie 2012 i 2013 r. na tle spraw osobistych.

Potem Magda zaczęła się samookaleczać, trafiła na oddział psychiatryczny i wtedy pierwszy raz w czasie terapii wyznała, że była molestowana. Rodzice dowiedzieli się w czerwcu 2015 r. Lucjan Nowakowski w rozmowie z POLITYKĄ przyznał, że o sprawie od razu poinformował Zbigniewa Ziobrę:

– Kilka lat temu byłem dyrektorem klubu parlamentarnego Solidarnej Polski, znałem Zbigniewa Ziobrę. Kiedy dowiedziałem się, co spotkało moją córkę, zadzwoniłem do niego po radę. Doradzał mi od strony prawnej, że należy sprawę bezwzględnie zgłosić do prokuratury. Zbyszek wsparł mnie też mentalnie. Czy powiedział pan, że sprawcą jest syn Jacka Kurskiego? – dopytujemy. – Tak, był w szoku, że to o niego chodzi.

W listopadzie 2015 r. matka Magdy zgłosiła na policję podejrzenie o wykorzystywaniu seksualnym córki. Córka nie mówiła jeszcze wówczas, że dochodziło do gwałtów.

W listopadzie 2015 r. Zbigniew Ziobro znów został posłem. Mandat zdobył, startując z list zwycięskiego PiS. Niebawem, bo 16 listopada, został także ministrem sprawiedliwości w rządzie Beaty Szydło, a w marcu 2016 r. prokuratorem generalnym. Kariera Jacka Kurskiego także przyśpiesza, najpierw jest wiceministrem kultury, zaś od stycznia 2016 r. prezesem TVP.

Przeciąganie sprawy

Równolegle toczyło się śledztwo w sprawie molestowania Magdaleny Nowakowskiej. Doniesienie pochodziło z listopada 2015 r. W czerwcu 2016 r. sprawę przejęła Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, która po ponad roku umorzyła śledztwo. Pełnomocnik Magdy złożył zażalenie, a jej podczas psychoterapii zaczęły się przypominać istotne szczegóły.

Sąd nakazał wznowić śledztwo; uznał, że prokuratorzy podeszli do dowodów tak, aby sprawę zamknąć. „Wnikliwa analiza materiału dowodowego powinna prowadzić do sporządzenia aktu oskarżenia” – napisała sędzia. Latem 2019 r. prokurator Grażyna Wawryniuk znów sprawę umarza, już nie widzi potrzeby przesłuchania Magdy.

„Nie zdołano ustalić, na czym polegało »masowanie« i czy wiązało się z dotykaniem stref erogennych – na co wskazała pokrzywdzona – czy jedynie chwyceniem za tułów lub ramiona pozostającym poza intymnością” – uzasadniła prokurator. Dodała też, że „ujść uwadze nie może jedna z naczelnych zasad postępowania karnego (…), że na korzyść podejrzanego rozstrzygane powinny być wątpliwości, których się nie da usunąć”.

Po tym umorzeniu Magda miała jeszcze miesiąc na złożenie subsydiarnego aktu oskarżenia, ale tego nie zrobiła. Powiedziała „GW”, że już straciła wiarę w to, że cokolwiek może się zmienić. „Nie chcę zwracać się do państwa, które nie potrafi mnie ochronić”.

Nasze rozmowy z prawnikami świadczą o tym, że 20-letnia kobieta miała prawo czuć się zawiedziona działaniami prokuratury. – Biorąc pod uwagę to, co opisała Magdalena Nowakowska podczas jedynego przesłuchania, były podstawy, by uznać, że doszło do »innych czynności seksualnych«. To oczywiście kwestia interpretacji, ale biorąc pod uwagę, że biegli uznali jej zeznania za wiarygodne, to uważam, że najlepiej by było, aby sprawę rozstrzygnął sąd – mówi nam adwokatka Karolina Bućko, która prowadzi wiele spraw o molestowanie seksualne.

Prokurator doświadczony w podobnych sprawach (chce pozostać anonimowy) zwraca uwagę, że ta Magdaleny ciągnęła się bardzo długo. – Z mojego doświadczenia wynika, że po roku powinna się zakończyć. Chyba że ktoś celowo ją przeciągał – twierdzi nasz rozmówca. Rodzina Nowakowskich miała świadomość, że Ziobro wie o całej historii. Przecież o wszystkim mówił mu ojciec Magdy.

Nowakowski opowiada nam, że Kurski nalegał, aby sprawę zakończyć. – Zaraz po tym, jak żona powiadomiła policję, nasz wspólny znajomy zadzwonił do mnie z pytaniem, czy w tej sprawie jest pole do negocjacji – opowiada Nowakowski. Nie chce ujawnić, kto dzwonił. Potem jeszcze w czerwcu 2019 r., na uroczystościach w Kancelarii Premiera, Kurski podszedł do niego i zażądał, aby córka zmieniła zeznania. To było niecały tydzień przed kolejnym umorzeniem.

Bliska znajoma rodziny w rozmowie z „GW” relacjonowała kilka dni temu, jak zachowywał się Kurski, kiedy przed pięcioma laty sprawa wyszła na jaw: „zapowiedział, że sięgnie do piekła, by tę sprawę zdusić w zarodku. Że ona nie może dojść do sądu. A nawet do fazy, w której stawiają zarzuty. Bo wredna prasa się dowie i kariera Jacka legnie w gruzach. On się bał głównie o siebie”.

Zapytaliśmy prokurator Wawryniuk, czy dzieliła się informacjami na temat tego śledztwa z przełożonymi: „Nie przekazywałam informacji w prowadzonym przeze mnie postępowaniu, jak również nie przekazywałam akt sprawy”. Doświadczony prokurator Jarosław Onyszczuk, działacz stowarzyszenia prokuratorów Lex Super Omnia, komentuje: – Zgodnie z regulaminem pracy prokuratorów o wszczęciu śledztwa oraz istotnych dla przebiegu postępowania czynnościach w sprawach dużej wagi ze względu na ich rodzaj, charakter, skutki lub społeczny oddźwięk prokurator bezzwłocznie informuje prokuratora nadrzędnego. Jeśli sprawa dotyczy osoby publicznej lub z nią powiązanej, to pewne jest, że mieści się w tych kategoriach. Wiedzę o wrażliwych postępowaniach dotyczących osób publicznych prokuratorzy w Prokuraturze Krajowej posiadają.

Jacek Kurski zaś oświadczył: „nigdy nie wpływałem na bieg śledztwa w tej sprawie. W czasie umorzenia śledztwa w 2017 r. byłem zresztą w konflikcie osobistym z Prokuratorem Generalnym Z. Ziobro”.

Zakopany topór

Tyle że informacje o konflikcie osobistym nie są do końca ścisłe. – W istocie ich relacje zmieniły się w 2017 r., co rzeczywiście zbiega się z pierwszym umorzeniem śledztwa w sprawie syna Kurskiego – zauważa polityk PiS.

We wrześniu 2017 r. „Fakt” ogłaszał nawet: „Topór wojenny między ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą a prezesem TVP Jackiem Kurskim został zakopany”. Tabloid donosił, że „podległa Ziobrze prokuratura wystawia teraz laurki Kurskiemu”. Prokuratura pochwaliła bowiem działania TVP i uznała, że „odpowiadały wzorowi dobrego gospodarza”. Chodzi o to, że nie wszczęła śledztwa w sprawie wypowiedzenia przez miasto Opole umowy na organizację festiwalu piosenki. Władze miasta postawiły się po tym, jak Kurski ocenzurował listę artystów, wykreślając z niej tych, którzy publicznie krytykowali poczynania PiS. Z tego powodu TVP miała stracić miliony złotych na niższych wpływach reklamowych. Kilka tygodni przed rewelacjami „Faktu”, 3 sierpnia 2017 r., prokuratura pierwszy raz umarza sprawę syna Kurskiego.

Mam wrażenie, że właśnie od tego czasu Ziobro i jego ludzie zaczynają mieć nieograniczony dostęp do TVP, tak wielki, że właściwie nie da się ich już bardziej promować. Może to tylko taktyczny sojusz przeciwko Morawieckiemu, ale nie można wykluczyć, że chodzi też o to, że Kurski odwdzięcza się za krycie prokuratorskiej tajemnicy syna – mówi osoba z telewizji związana z „dobrą zmianą”. Nasi rozmówcy twierdzą, że o ile sprowadzeni do TVP ludzie związani z SP są w przyjacielskich relacjach z młodymi wilczkami ziobrystami, to między Kurskim i Ziobrą nie ma mowy o żadnej przyjaźni. Dobrze zorientowani w układach telewizyjno-politycznych twierdzą, że pośredniczkami w ułożeniu relacji Ziobro-Kurski są ich obecne żony, Patrycja Kotecka i Joanna Kurska.

Premier pod obserwacją

Zbigniew Ziobro już w czasie pierwszych rządów PiS pokazał, jak wielką wagę przywiązuje do kontaktów medialnych i wpływów w środkach masowego przekazu. – Zbyszek zawsze chętnie współpracował z dziennikarzami. Zawsze był gotowy podzielić się wiadomościami ze śledztwa, jeśli akurat przeciek był mu na rękę. Miał grupę zaufanych, którym sprzedawał newsy – mówi nam znany reporter śledczy.

Janusz Kaczmarek, były współpracownik i zaufany Ziobry, zeznawał w 2007 r. przed posłami w Sejmie, jak Ziobro manipulował mediami. Na przykład telefonował do dziennikarzy, by zajęli się sprawami, których nie chcieli podjąć prokuratorzy. Po publikacji organizował konferencje. Wtedy prokuratura musiała już rozpocząć śledztwo, by zbadać nowe okoliczności zawarte w doniesieniach prasowych.

Janusz Kaczmarek w wywiadzie rzece „Cena władzy” zwracał uwagę na jeszcze jedną cechę Ziobry. „Z racji stanowiska i swojego charakteru zawsze chciał mieć wiedzę jak najdokładniejszą, udokumentowaną” na temat każdej ważniejszej sprawy prokuratorskiej, w której przewijają się nazwiska polityków, z opozycji i własnego obozu politycznego. Ochoczo informował Jarosława Kaczyńskiego, kiedy ten nawet nie był jeszcze premierem, o takich sprawach, a potem decydowali, aby znalazły się w mediach. Kiedy znów PiS zdobyło władzę, Ziobro tak zmienił ustawę o prokuraturze, aby za nadużywanie władzy nie groził mu nawet Trybunał Stanu. – Minister Ziobro jest, obok prezesa PiS, najpotężniejszą osobą w państwie. Ma do dyspozycji armię ponad sześciu tysięcy zależnych od siebie prokuratorów. Przepisy ustawy obowiązującej od marca 2016 r. pozwalają mu w każdym momencie żądać akt, wydawać polecenia, wystąpić o przeprowadzenie czynności operacyjno-rozpoznawczych i poznać materiały zgromadzone w toku takich czynności, np. podsłuchów – mówi prokurator, który nie chce podawać nazwiska.

Zbieranie haków od zawsze należało do politycznego obyczaju Ziobry. Nagrywał swojego kolegę z rządu i koalicjanta wicepremiera Andrzeja Leppera. Potem triumfalnie demonstrował dziennikarzom dyktafon, mówiąc, że to „gwóźdź” do politycznej trumny Leppera. Już w młodości nagrywał swoich kolegów na studiach. Podejrzewał, że to oni wysyłają mu anonimy z groźbami. Sąd ich uniewinnił.

W PiS panuje powszechne przekonanie, że Ziobro nadal intryguje – tym razem głównie przeciw premierowi. To Ziobro jest w kuluarowych rozmowach wskazywany jako ten, który przekazał do mediów nagranie Mateusza Morawieckiego z restauracji Sowa i Przyjaciele, gdzie ówczesny prezes BZ WBK biesiaduje, chwali rządy PO i załatwia po znajomości posady. Sprawa dość błaha, ale psuje krew Morawieckiemu. Przypomina mu dawne związki z Donaldem Tuskiem i banksterską przeszłość. Na dodatek, gdy będzie trzeba, zawsze może zostać przypomniana przez usłużną TVP.

To nie koniec. W prokuraturze jest kilka śledztw, w których „przewija” się Morawiecki. Chodzi na przykład o śledztwo w sprawie prywatyzacji Ciechu. Charakterystyczne, że zostało wszczęte na podstawie doniesienia posłów Solidarnej Polski. Na sprzedaży spółki Janowi Kulczykowi Skarb Państwa miał stracić aż miliard złotych. Połowę z 830 mln potrzebnych na zakup Ciechu Kulczyk pożyczył od BZ WBK, a podpis pod umową kredytową złożył ówczesny prezes banku Mateusz Morawiecki. Toczy się też śledztwo w sprawie GetBack, a ziobrowcy kolportują wieść o powiązaniach premiera z oszustwami spółki. Prezes firmy skupującej wierzytelności Konrad K. szukał pieniędzy na ratowanie firmy u prezesów PKO BP Zbigniewa Jagiełły i Polskiego Funduszu Rozwoju Pawła Borysa. Obaj to przyjaciele Morawieckiego. W kręgu zainteresowania służb są również oświadczenia majątkowe Morawieckiego. Słychać też od dawna o kolejnych dwóch restauracyjnych „taśmach Morawieckiego”, które podobno ma mieć Ziobro.

Jak się ma syn?

Największym sojusznikiem w kopaniu dołków pod premierem jest prezes TVP. Już dzień po wyborach prezydenckich „Wiadomości” skierowały na Morawieckiego noże. Poszedł przekaz o setkach tysięcy złotych, które Kancelaria Premiera dała walczącym z Dudą liberalnym mediom na reklamy rządowych tarcz antykryzysowych. – Wiadomo, że jak coś robią ziobryści, to musi być transmisja na żywo, z premierem to już niekoniecznie albo tylko w TVP Info, a „Wiadomości” już tego nie pokażą – mówi osoba z TVP. Nasi rozmówcy z Nowogrodzkiej twierdzą, że Kaczyńskiemu, który dobrze czuje się w zarządzaniu przez kryzysy, taki układ odpowiada: – Prezes potwierdził, że Morawiecki dalej będzie premierem, ale Kurskiemu dalej będzie pozwalał promować ziobrystów w TVP. Balansowanie sił.

Ziobro czuje się dziś na tyle mocny, że poczyna sobie coraz śmielej. W Radiu Maryja opowiedział się za kontynuacją zmian kadrowych w sądownictwie, wzywał do weta wieloletniego budżetu Unii, jeśli Bruksela nie wycofa się z powiązania funduszy unijnych z przestrzeganiem praworządności. Wystąpił do minister rodziny o wypowiedzenie Konwencji Antyprzemocowej. Każdy z tych ruchów stawia Morawieckiego w trudnej sytuacji – on musi dbać o finanse i pieniądze z UE są mu potrzebne. Ziobro nie ma ochoty się tym przejmować. Dba o własnych ludzi, których obdziela stanowiskami i uważa, że zbliża się jego czas. Przecież wygrana Dudy pokazała, że PiS może liczyć na zwycięstwo, kiedy w kampanii wychyla się mocno na prawo.

W zbliżającej się walce o schedę po prezesie PiS ma pomóc ziobrystom Jacek Kurski. Pomoże?

Rozmowa z ważnym politykiem PiS:

– Ciekawe, że gdy w „Gazecie Wyborczej” ukazał się tekst o tym, że syn Jacka Kurskiego gwałcił nieletnią przyjaciółkę rodziny, najbardziej wściekły był Ziobro.

– Dlaczego? – dopytujemy.

– Kurski miał trupa w szafie. Dziennikarze go wyciągnęli. Zbyszek nie może już dzwonić z niewinnym pytaniem: „Co słychać? Jak się ma syn?”. Teraz Magdalena Nowakowska złożyła nowe zawiadomienie do prokuratury, ale mogę się założyć, że śledztwo znów będzie się przeciągać.

Jacek Kurski w piątek znów został prezesem TVP.

Polityka 33.2020 (3274) z dnia 11.08.2020; Polityka; s. 16
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną