Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

PiS w kryzysie. Parlamentarzyści stawiają się Kaczyńskiemu

Jarosław Kaczyński ma do „ustawy futerkowej” stosunek szczególny. Kocha zwierzęta, to jego idée fixe. Jarosław Kaczyński ma do „ustawy futerkowej” stosunek szczególny. Kocha zwierzęta, to jego idée fixe. Adam Chełstowski / Forum
Za niecały miesiąc, 7 listopada, ma odbyć się kongres PiS, na którym delegaci wybiorą prezesa partii. Znów zostanie nim Jarosław Kaczyński, choć jego przywództwo nieco ostatnio osłabło, a partia jest w kryzysie.

Jarosław Kaczyński w sprawie tzw. ustawy futerkowej zrobił krok wstecz, ale buntu w szeregach partii i tak nie powstrzymał. Ustępstwa, które przybrały formę poprawek zgłoszonych w Senacie, przedstawił w tym tygodniu premier Mateusz Morawiecki.

Kaczyński pod ścianą

Premier zaproponował m.in., żeby likwidacja hodowli zwierząt futerkowych oraz zakaz uboju rytualnego weszły w życie w styczniu 2022. Ale większość senacka przegłosowała, że okres przejściowy będzie trwał do lipca 2023 r. w przypadku hodowców zwierząt futerkowych oraz do końca 2025 r. dla hodowców bydła na ubój rytualny. Senat wprowadził także poprawkę umożliwiającą odwołanie się do sądu, gdyby oferowana przez rząd rekompensata nie satysfakcjonowała rolnika. Ostatecznie za całą ustawą z poprawkami głosowało 76 senatorów, 10 było przeciw, w tym siedmioro z PiS.

Teraz ulepszeniami senatorów ma zająć się Sejm, ale stawiają one Kaczyńskiego pod ścianą. Odrzucenie poprawek spowoduje choćby, że w przypadku uboju rytualnego wróci 30-dniowy okres przejściowy. Tego nie chciał nawet sam prezes – była to pomyłka przy pracy w Sejmie. Dla firm z tego biznesu oznaczałaby szybki koniec. Mało tego, senatorowie połączyli w jednej poprawce wydłużone vacatio legis z całym systemem odszkodowań, rząd nie jest na tak wielkie wydatki gotowy. Dla Kaczyńskiego wyjściem z sytuacji może być zamrożenie ustawy w Sejmie. Nie ma określonego terminu, w którym posłowie muszą zająć się poprawkami Senatu. Może prezes zdecyduje się na zgłoszenie nowej ustawy, ale wiadomo, że w zasadniczych jej paragrafach i tak nie zdobędzie posłuchu w całej partii. I tak źle, i tak niedobrze.

Jarosław Kaczyński ma do „ustawy futerkowej” stosunek szczególny. Po pierwsze, naprawdę kocha zwierzęta, to jego idée fixe. Uważa, że tymi przepisami będzie je chronił. Po drugie, równie ważne, już raz – w 2017 r. – przegrał ten projekt we własnej partii i musiał go odłożyć do sejmowej zamrażarki. Drugi raz na takie ustępstwa nie może sobie pozwolić, bo one podważają jego przywództwo.

Czytaj też: Co zawiera „piątka dla zwierząt”

Naciski i groźby

Stawka jest wysoka, więc i naciski na senatorów były dość brutalne. Według Jana Marii Jackowskiego dotknęły nawet rodzinę jednego z nich. „Współmałżonkę tej osoby wezwano do zakładu pracy, w którym pracuje, gdzie powiedziano jej, że jeśli ten senator zagłosuje niezgodnie z oczekiwaniami kierownictwa PiS-u, to ta osoba straci pracę. A jest to rodzina w trudnej sytuacji materialnej. Te metody pozostawiam bez komentarza” – relacjonował dziennikarzom Jackowski. Nie chciał powiedzieć, o kogo chodziło.

Zarządzono dyscyplinę, grożono, najpierw posłom, a potem senatorom, wykluczeniem z partii, a i tak nie posłuchali. 15 posłów PiS było przeciw i sześcioro senatorów chciało całkowitego odrzucenia „ustawy futerkowej” (Margareta Budner, Jerzy Chróścikowski, Jan Maria Jackowski, Józef Łyczak, Zdzisław Pupa i Andrzej Pająk). Przeciwko głosował także Mieczysław Golba, ziobrysta.

Tak otwarcie polecenia Jarosława Kaczyńskiego nie były lekceważone przynajmniej od czasu, kiedy PiS w 2015 r. znów sięgnął po władzę. Wewnątrzpartyjni przeciwnicy lidera czują się mocni, mają nawet już swojego przywódcę, odwołanego kilka dni temu z rządu ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Ten ma dobre układy z Andrzejem Dudą i namawia go do zawetowania ustawy. Prezydent już powiedział, że to rolnicy są najważniejsi, ale nie wiadomo, czy odważy się ustawę wyrzucić do kosza. Spekulowano, że Duda zatrudni w Pałacu Jana Krzysztofa Ardanowskiego, ale po pierwsze, ten musiałby oddać mandat poselski, a po drugie , na taki gest przeciw Kaczyńskiemu prezydent nie jest gotowy.

Na to, co dzieje się teraz w PiS, z zadowoleniem patrzy podobno Beata Szydło, która wciąż ma żal, że prezes wymienił ją na Mateusza Morawieckiego. W bliskich relacjach z nią jest poseł Henryk Kowalczyk, również przeciwnik „ustawy futerkowej”.

Co dalej z buntownikami?

Przyszłość buntowników w PiS jest teraz niewiadomą, pewnie rozstrzygnie się po głosowaniach nad senackimi poprawkami, jeśli Kaczyński w ogóle to głosowanie zaryzykuje. Prezes nie może sobie pozwolić na wyrzucenie ich z klubu. Niektórych już nawet ułaskawił, Henryk Kowalczyk wciąż jest szefem komisji finansów, a miał stracić to stanowisko.

Jan Krzysztof Ardanowski w liście do senatorów sugerował już nawet odejście z PiS: „Kierownictwo partii z błędu może się jeszcze wycofać. Jednak przy braku refleksji i zrozumienia, że politycy związani z polską wsią nie mogli inaczej postąpić, nie pozostanie nam nic innego, jak ratować wizerunek polskiej prawicy, idąc inną drogą”. Buntownicy mogliby założyć w Sejmie własne koło. Dziś klub parlamentarny PiS (razem z Solidarną Polską i Porozumieniem) ma 235 posłów, więc ich odejście oznacza, że Kaczyński traci sejmową większość i zdolność do rządzenia.

Prezes, poobijany najpierw po majowych ustępstwach wobec Jarosława Gowina, potem po wrześniowych wobec Ziobry, w październiku musi zdecydować, czy kolejny raz iść na ustępstwa wobec odwołanego z rządu ministra rolnictwa i związanej z nim grupy parlamentarzystów. Jeśli Kaczyński nie ustąpi, to szykuje się kolejny kryzys w obozie władzy, którego może już nie przetrwać.

Czytaj też: Nowy minister rolnictwa długo nie porządzi

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną