Środa, 21 października. Mateusz Morawiecki wzywa opozycję do współpracy i wspólnej walki z koronawirusem: „O 12.00 wystąpię w Sejmie z raportem o stanie naszych przygotowań do walki z epidemią oraz apelem o ponadpolityczną zgodę i jak najszybsze uchwalenie niezbędnych do tej walki ustaw. To nie jest czas na kłótnie – to #CzasNaZgode! #WspolniePrzeciwWirusowi”.
Następny dzień: czwartek, 22 października. Trybunał ogłasza orzeczenie w sprawie aborcji, co powoduje największe protesty w historii III RP. – To orzeczenie wysadziło w powietrze całą naszą komunikację o zgodzie narodowej – narzeka polityk z otoczenia premiera.
Dodać można, że ta sytuacja znakomicie ilustruje realną siłę polityczną Morawieckiego. Premier mierzy się dziś z wielopostaciowym kryzysem. Epidemia obnażyła słabości państwa i bałagan w rządzie, znów uaktywnili się przeciwnicy premiera w obozie władzy, sojusznicy są słabsi, a najważniejszy przyjaciel – Jarosław Kaczyński – sam ma problemy większe niż kiedykolwiek od 2015 r.
– Może prezes jest w swoim żywiole, ale jak dla mnie mamy trochę za dużo otwartych frontów – ironizuje rozmówca POLITYKI z obozu władzy.
Burza na morzu
– Płyniemy na takim statku, jaki mamy, i robimy, co możemy. Nikt na naszym miejscu nie poradziłby sobie lepiej. Błędy, zwłaszcza w komunikacji, są oczywiste i nieuniknione, ale przede wszystkim mści się wieloletnie niedoinwestowanie ochrony zdrowia i brak reform instytucjonalnych. Wiadomo, że jest za mało lekarzy, ale co niby mieliśmy zrobić, przecież nie wyszkolilibyśmy ich w ciągu tych kilku miesięcy – mówi jeden z wiceministrów.
Gdy z powodu koronawirusa umiera kilkaset osób dziennie, a Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc w Unii pod względem liczby testów na milion mieszkańców, cała propaganda PiS o paśmie sukcesów w ostatniej pięciolatce leży.