1.
On jest w tym związku intelektualistą. Julia publicznie mawia o Andrzeju, że to „jeden z najwybitniejszych polskich filozofów”. I nic nie wskazuje, aby to była czcza deklaracja. Ona z kolei nadaje rozpęd ich spółce małżeńskiej: inicjuje ważne sprawy, wydeptuje ścieżki, usuwa przeszkody.
Andrzej od czterech lat jest ambasadorem RP w Berlinie. Julia zarządza Trybunałem niegdyś Konstytucyjnym. Nie można więc Przyłębskim zarzucić, że w ich związku brakuje równouprawnienia. Obóz władzy umieścił ich w newralgicznych politycznie i ideologicznie miejscach.
2.
Prof. Jan Hartman, filozof i autor POLITYKI, zaprzyjaźnił się z Przyłębskimi w latach 90. W jego oczach byli parą olśniewającą. Andrzej przystojny, w nienagannym garniturze. Ona uchodziła za piękność. – Bardzo mili i otwarci. Znali języki, po zagranicznych stypendiach. Wspaniałe mieszkanie, zamożni, podziwiani. Prawdziwi ludzie Zachodu. W siermiężnym światku polskiej humanistyki to robiło ogromne wrażenie – wspomina Hartman.
Andrzej lubił podkreślać, z jakimi to wielkościami zdarzało mu się obcować podczas zagranicznych wojaży. W salonie poznańskiego mieszkania Przyłębskich na eksponowanym miejscu wisiało wspólne zdjęcie z sędziwym Hansem-Georgiem Gadamerem, filozoficzną znakomitością Heidelbergu, uczniem samego Heideggera. Andrzej był stypendystą Gadamera oraz interpretatorem jego myśli. Choć nieżyczliwi pewnie powiedzą, że głównie oświetlał się blaskiem wielkiego filozofa.
– Andrzej był inspirujący intelektualnie, a Julia była miłą osobą – wspomina ówczesny przyjaciel Marcin Kęszycki, aktor Teatru Ósmego Dnia. Choć nieraz potrafili go zaskoczyć. Pamięta rozmowę o Leszku Kołakowskim: – Andrzej wypowiadał się o nim z lekceważeniem.