Jakoś nie możemy doczekać się rocznicowej konferencji prasowej prezesa TVP Jacka Kurskiego, którego miłościwe panowanie na odcinku propagandy dzięki łaskawości prezesa wszystkich prezesów trwa już lat okrągłe pięć. Oto bowiem 8 stycznia 2016 r. mocą patriotycznej ustawy o Radzie Mediów Narodowych, przyjętej w grudniu poprzedniego roku w wielkiej gorączce odbijania instytucji zawłaszczonych przez kondominium niemiecko-rosyjskie w zarządzie Tuska, nominację uzyskał niezłomny obrońca moralności i wiary, pogromca komuny i wybitny dziennikarz Jacek Kurski, słuszny brat swego niesłusznego brata Jarosława. Nominat umocnił się w fotelu w sierpniu tegoż roku, gdy Rada Mediów Narodowych ogłosiła go zwycięzcą konkursu na prezesa. Konkursu, w którym kandydaci bliscy PiS konkurowali z jeszcze bliższymi.
TVP „idzie na całość”
Bliskość, wręcz intymność Jacka Kurskiego w jego stosunkach z władzą nie może mieć sobie równych. Wszak jest Kurski synem marnotrawnym, powracającym z politycznej banicji i wyciągniętym z głębokiej zapaści życiowej i materialnej przez niezmierzone ludzką miarą miłosierdzie Kaczyńskiego. To zapewne wielkie zasługi w obsobaczaniu Donalda Tuska, któremu „dziadek z Wermachtu” odebrał zwycięstwo w wyborach prezydenckich 2005, przesądziły o drugiej (a może raczej trzeciej) szansie dla Kurskiego. Kaczyński mógł słusznie zakładać, że wskrzeszony z popiołów i obdarzony bajeczną pensją minister propagandy wykona każdy rozkaz. Tym bardziej że w każdej chwili można było powrócić do