Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Sam se ródź. Nie będę matką polską

Protest Strajku Kobiet w Krakowie, 29 stycznia 2021 r. Protest Strajku Kobiet w Krakowie, 29 stycznia 2021 r. Filip Radwański / Forum
Starać się o dziecko – w tym wieku, w tym kraju, przy takiej władzy – to jak grać w rosyjską ruletkę. I to własnym ciałem i przyszłością – mówi 34-letnia Ewa. Tekst Agaty Szczerbiak i Aleksandry Żelazińskiej w środę w tygodniku „Polityka” i we wtorek wieczorem na Polityka.pl

Polska to od dawna nie jest dobry kraj dla matek. Bo całkowity zakaz aborcji. Bo covid. Bo recesja. Bo drogo. Mimo wydłużenia urlopów macierzyńskich, wprowadzenia 500 plus i nachalnej propagandy państwa promującego „tradycyjne wartości”, osiągnęliśmy właśnie dno.

W 2020 r. urodziło się mniej niż 360 tys. dzieci. O ponad 20 tys. mniej, niż gdy wprowadzaliśmy 500 plus, o 40 tys. mniej niż dekadę wcześniej, i o połowę mniej, niż rodziło się ich w latach 80. ubiegłego wieku. Sam grudzień (25,8 tys. noworodków) był pod tym względem najgorszym miesiącem od dekad.

Ostatnie orzeczenie Trybunału zwanego konstytucyjnym jeszcze pogłębi odwrót od rodzenia. Kasuje on jedną z trzech przesłanek do aborcji: w przypadku ciężkich i nieuleczalnych wad płodu. W wydanym właśnie oświadczeniu 31 członków Komitetu Nauk Demograficznych Polskiej Akademii Nauk przestrzega, że konsekwencje orzeczenia Trybunału Przyłębskiej będą szerokie i długoterminowe. Na pierwszym miejscu badacze umieścili „zaburzenie procesu planowania rodziny, zwiększenie obaw kobiet i ich partnerów związane z zajściem w ciążę. Może to prowadzić do dalszego opóźniania decyzji o urodzeniu dziecka, a nawet rezygnacji z realizacji pragnień prokreacyjnych”.

To, o czym mówią badacze, już się dzieje. „Dawid, nie będę rodzić” – to była pierwsza wiadomość, którą po ujawnieniu orzeczenia Trybunału 22-letnia Ada z Radziejowa wysłała do narzeczonego. Jak co dziesiąta Polka ma postępową formę PCOS, zaburzenia hormonalnego, które bardzo skraca czas na posiadanie dzieci. – Na zajście w ciążę, przynajmniej naturalnie, zostały mi trzy lata, mało. Myśleliśmy z narzeczonym, że za rok, półtora zaczniemy się starać. Ja skończę licencjat, on magisterkę. Mogłabym zaocznie robić drugi stopień i jakoś byśmy sobie to ogarnęli. A teraz chcielibyśmy, ale się boimy – opowiada.

W szczególnej sytuacji są te kobiety, które czują, że czas im się kończy. Ewa liczy: męża poznała, gdy miała 30 lat. Rok po ślubie zaczęli się starać o dziecko. – W ciągu dwóch lat starań zaszłam w ciążę trzy razy. Dwa razy poroniłam, raz trafiłam do szpitala z ciążą pozamaciczną. Lekarze kazali wtedy odczekać. Znów straciłam kilka miesięcy. Orzeczenie Trybunału zapadło chwilę po jej 34. urodzinach, zaraz ciąża będzie uznawana za ryzyko. – Starać się o dziecko – w tym wieku, w tym kraju, przy takiej władzy – to jak grać w rosyjską ruletkę. I to własnym ciałem i przyszłością – mówi Ewa.

Tekst Agaty Szczerbiak i Aleksandry Żelazińskiej w środę w tygodniku „Polityka” i we wtorek wieczorem na Polityka.pl

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną