Protest „Media bez wyboru”, w którym brał udział także tygodnik „Polityka”, to najlepiej skoordynowana akcja wolnych mediów w historii Polski. Cel był prosty: pokazać widzom i czytelnikom świat, w którym „dobra zmiana” wycina konkurencję, wstawiając w jej miejsce przychylne sobie kanały i tytuły. Czy będzie można powiedzieć, że „presja miała sens”? Wiele wskazuje, że tak.
List otwarty mediów: Nowe obciążenie to haracz
„Składka od reklam”
Bezpośrednim impulsem do zorganizowania akcji była zapowiedź nowego obciążenia nazwanego przez rząd „składką od reklamy internetowej i konwencjonalnej”. Co się kryje pod tą nazwą? Jak czytamy na rządowych stronach, chodzi o to, by zapobiec „długofalowym zdrowotnym, gospodarczym i społecznym skutkom pandemii covid-19”. Zebrane środki trafiłyby do NFZ, Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków i „nowego funduszu celowego, służącego dofinansowaniu projektów związanych z przemianami w przestrzeni cyfrowej, kulturą i dziedzictwem narodowym”.
Wszystkim śledzącym to, co rząd PiS robi z mediami publicznymi, powinna się zapalić czerwona lampka. Przemiana TVP pod rządami Jacka Kurskiego była spektakularna, ale nie wystarczająca dla propagandowych celów tej władzy. Dlatego PiS niedawno poszedł dalej. Rękami Orlenu przejął m.in. wydawnictwo Polska Press z dziesiątkami regionalnych dzienników i portali. Mówiło się też o odbiciu TVN od Amerykanów.