„Jestem wolnościowcem” – powiedział Donald Tusk podczas konferencji prasowej zorganizowanej w siedzibie PO pierwszego dnia jego powrotu do polskiej polityki. Już sama konferencja świadczyła o tym, że mówi prawdę. Tusk odpowiadał m.in. na pytania przedstawicieli TVP Info i Radia Maryja. Nikomu nie wyłączono mikrofonu, nikogo z sali nie usunięto, prowadzący nie faworyzował żadnej redakcji, nie żądał, by zadawać pytania „w temacie konferencji”. Dziennikarze pytali swobodnie i według uznania.
Półtoragodzinna konferencja pomogła dowiedzieć się opinii publicznej, kim jest dzisiaj Tusk i jak widzi swoją rolę po powrocie. Wolność wyboru – tak można by streścić jego przesłanie. Mieliśmy podczas tego spotkania doskonały przykład trafności tezy, że środek przekazu sam jest przekazem. Tusk mówił rzeczy dobrze znane i ważne, ale równie istotne było to, że mówił je tu i teraz. Tak nabrały świeżości i mocy.
Tusk nakreślił kilka grubych linii
Tusk zaprezentował się jako polityk o poglądach wyraźnych, ale niedających się łatwo zaszufladkować ideologicznie. Przywołał słynny tekst Leszka Kołakowskiego „Jak być konserwatywno-liberalnym socjalistą”. Tekst napisany wiele lat temu, a wychwytujący współczesnego ducha czasu: im bardziej skomplikowany świat, tym bardziej potrzeba otwartej debaty w partiach politycznych, w mediach, w społeczeństwie. Podejście liderów politycznych powinno być pozytywne i konstruktywne, a nie wykluczające, spiskowe czy konfrontacyjne.
Są jednak grube czerwone linie: nie można zapisywać Polski do obozu antyeuropejskiego w porozumieniu ze skrajną prawicą realizującą putinowskie marzenie o