Słyszy się, że Polska to nie jest kraj dla starych ludzi. Starzy ludzie mają w Polsce głodowe renty i emerytury, są oszukiwani na wnuczka lub policjanta i muszą stać w niekończących się kolejkach do lekarzy specjalistów, a jak już się do nich dostaną, dowiadują się, że mogą być szybko wyleczeni, ale za granicą.
Rząd Morawieckiego nie bardzo wie, co ze starymi ludźmi zrobić, bo poza tym, że głosują na PiS, nie ma z nich żadnego pożytku. Są tak niesprawni i niewydolni, że kompletnie paraliżują system opieki zdrowotnej. Większości nie stać na kupowanie samochodów, motocykli, laptopów czy wczasów all inclusive, co pomogłoby napędzić popyt wewnętrzny i ulżyć gospodarce. W dodatku co miesiąc trzeba im wypłacać rozmaite świadczenia, na które przecież rząd pieniędzy nie urodzi.
Niestety nie urodzi także setek tysięcy dzieci, które – gdyby podrosły i nabrały sił – mogłyby zarobić na utrzymanie rzeszy emerytów. Rząd od lat alarmuje, że dzieci dotkliwie brakuje, a robić nie ma komu. Tymczasem matki tłumaczą, że na posiadanie dzieci ich nie stać, zresztą ich rodzenie jest bez sensu, bo i tak się zestarzeją, a wtedy spotka je los, którego żadna matka swojemu dziecku nie życzy.
Kto wie, czy w sytuacji, gdy w kraju brakuje młodych ludzi, sensownym rozwiązaniem nie byłoby odmładzanie starych. Odmładzanie jest dziś modne, wiele starszych osób odmładza się na własną rękę. Z tym że rezultaty nie zawsze przekonują, bo okazuje się, że po takim odmładzaniu ludzie są tak samo starzy i schorowani, jak byli, tylko mniej pomarszczeni. Ale czytam, że zapaliło się światełko w tunelu: oto w przyszłym roku armia USA rozpoczyna badania kliniczne nad pigułką mającą powstrzymywać starzenie się. Pigułka, o której na razie niewiele wiadomo, ma sprawić, że organizmy żołnierzy odmłodnieją i pojawią się w nich nowe cechy, co doda im wigoru i zwiększy malejącą z wiekiem wydolność bojową oraz odporność na urazy.