Kilka tygodni z rzędu ceny za plastikowe butelki PET przebijają historyczne szczyty. Co do rozpaczy doprowadza recyklerów. – Obrotem surowcem wtórnym zajmuję się od 2011 r., ale takich cen nie pamiętam – mówi Piotr Ostrowski z warszawskiej firmy Byś. Na początku lipca za tonę butelek odzyskanych z odpadów recyklerzy płacili 4,1 tys. zł. W grudniu 2019 r., na cztery miesiące przed pandemią, ta sama butelka kosztowała 1,9 tys. zł za tonę.
Porównanie dat nie jest przypadkowe, bo zdaniem branży ponad 100-proc. wzrost cen w dużej mierze związany jest z Covid-19. – Sama nieobecność dzieci w szkołach przełożyła się na 15-proc. spadek liczby butelek w odpadach – wylicza Ostrowski. Praca zdalna miała podobne przełożenie. Swoje procenty dołożył również podatek od słodzonych napojów. – Zdecydowana większość napojów słodzonych sprzedawana była w opakowaniach typu PET. Podatek obowiązuje za krótko, żeby móc powiedzieć, jak bardzo wpłynął na zmniejszenie liczby opakowań do recyklingu, ale bez wątpienia miał znaczący wpływ – mówi przedstawiciel firmy, który jest jednym z wiodących recyklerów w Europie.
Branża zauważa również, że po latach negatywnych kampanii wokół plastiku klienci zaczęli zmieniać swoje przyzwyczajenia. Zmienia się również model konsumpcji. – Mieszkania w Polsce nie są duże. Kubły do segregacji szybko się zapełniają, kiedy włożymy tam jedną czy dwie butelki. Sam zacząłem pić wodę z kranu, a do gazowanej kupiłem syfon – dodaje Ostrowski.
W kwestii odzysku i recyklingu PET przez lata Polska była w europejskim ogonie. Choć byliśmy jednym z czołowych konsumentów napojów rozlewanych do tego typu opakowań. – Co roku w ten sposób do obrotu wprowadzano 220 tys.