Według niedawnych przepisów unijnych nakrętki muszą być połączone z butelkami aż do końca swego żywota. Sterczące nakrętki sprawiają pewne kłopoty, stały się więc ulubionym orężem przeciwko UE. Moment świetny – kampania w toku.
W sumie Polacy zapłacili już 6,7 mld zł z tytułu plastic tax. I niewiele wskazuje, żeby opłaty miały być niższe.
To poród opóźniony i w ogromnych bólach, ale i tak trzeba się z niego cieszyć. Za dwa lata puste puszki i butelki mają wracać do sklepów zamiast zaśmiecać nasz kraj. Szkoda, że nie wszystkie.
Czy można zarabiać na produkcji rzeczy praktycznie niezniszczalnych, które nigdy nie trafią na wysypisko? Wielu próbuje, nielicznym się udaje.
Inteligentne kosze i pojemniki na odpady nie są wcale gadżetami. Pozwalają na rzadsze opróżnianie i poprawiają wskaźniki recyklingu, które są u nas wciąż zbyt niskie.
Unia Europejska chce zmniejszyć ilość wyrzucanych opakowań i upowszechnić pojemniki wielorazowe. Tymczasem Polska ma wciąż wyjątkowo archaiczne przepisy. Tracimy na nich miliardy i toniemy w śmieciowym absurdzie.
Sklepy nie chcą zbierać szklanych butelek, a producenci napojów żądają jednego operatora – czy w Polsce uda się w ogóle zbudować system kaucyjny?
Idzie nowe. Będziemy płacić kaucję za plastikowe i szklane butelki i za puszki. Ale wciąż nie wiemy, ile – 50 gr?, 1 zł? – ani w których sklepach oddamy puste opakowania. Unia ciśnie, rząd kręci.
To smutne, że toniemy w zużytym plastiku, a równocześnie nie potrafimy go selekcjonować i przetwarzać, więc surowce wtórne do recyklingu sprowadzamy z zagranicy.
Budują earthshipy – pasywne domy z odpadów, bo liczy się recykling i jak najmniejszy ślad węglowy. Według nich to przyszłość. Ale prawo budowlane za nimi nie nadąża.