Za Marcinem Wiąckiem zagłosowało 93 senatorów, nikt nie był przeciw, pięciu się wstrzymało. – To dla mnie ogromny zaszczyt i zobowiązanie. Zobowiązuję się, że moim credo będzie ochrona godności każdej osoby, która przyjdzie do Biura RPO po pomoc – podziękował za wybór nowy RPO.
Czytaj też: Dlaczego PiS odpuszcza i popiera prof. Wiącka
RPO, czyli wszyscy wygrali
Obie strony politycznego sporu wygrały na tym wyborze. Władza: bo nie dorzuca do coraz bardziej zaostrzającego się konfliktu z Unią także tego, by polscy obywatele nie mieli rzecznika swoich praw. Opozycja: bo został zaakceptowany jej kandydat. I nie zrealizował się pomysł obsadzenia – na nie wiadomo jak długo – komisarza, który ograniczałby się do administrowania Biurem RPO.
Wygrali obywatele: będą mieli rzecznika. Jakiego? Do tej pory – przez sześć lat – Marcin Wiącek unikał zajmowania stanowiska w sprawie ataku władzy politycznej na praworządność. Ale bywa, że ludzie dorastają do urzędu. Jest nadzieja, że tak będzie w tym przypadku. Tym bardziej że blisko sześć lat Adama Bodnara pokazało, że władza co prawda może skrajnie agresywnie atakować rzecznika praw obywatelskich, przekraczając wszelkie standardy krytyki i kultury – nie tylko politycznej, ale i osobistej – ale nie ma siły go odwołać. RPO Marcin Wiącek pod tym względem będzie więc bezpieczny. A dostał – być może jedyną w swoim życiu – szansę, by przejść do historii.