Kraj

Wybór RPO. Dlaczego PiS odpuszcza i popiera prof. Wiącka

Kandydat na RPO prof. Marcin Wiącek Kandydat na RPO prof. Marcin Wiącek Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Do sześciu razy sztuka. Wygląda na to, że tym razem Sejm i Senat zgodzą się w sprawie nowego Rzecznika Praw Obywatelskich.

Sytuacja wygląda tak: PSL ponownie zgłasza prof. Marcina Wiącka, Koalicja Obywatelska i Nowa Lewica ponownie go wesprą, a poparcie zapowiedział też Ryszard Terlecki w imieniu klubu PiS. Kandydatura przejdzie zatem przez Sejm i – co oczywiste w tej sytuacji – przez Senat.

Czytaj też: Ostatnie wystąpienie Bodnara w Sejmie. Dostał pięć minut

PiS schodzi Unii z lini strzału?

Głosowanie w Sejmie ma się odbyć w przyszłym tygodniu. RPO Adam Bodnar, zmuszony wyrokiem Trybunału Julii Przyłębskiej, ma opuścić urząd 15 lipca. Możliwe, że wcześniej Marcina Wiącka zatwierdzi Senat, więc nie będzie bezkrólewia.

Dlaczego PiS zgodził się na kandydata opozycji na RPO? Po pierwsze, z dotychczasowego zachowania prof. Wiącka można wnioskować, że będzie unikał stawiania spraw na ostrzu noża, co w wypadku RPO niekoniecznie jest zaletą z punktu widzenia obywateli, jest natomiast zaletą dla władzy. Choć w trakcie przesłuchania w Sejmie deklarował, że zamierza upominać się o prawa grup wylkuczanych przez władzę PiS, czyli m.in. osób LGBT+ i kobiet. Akcentował prawo do czystego środowiska naturalnego, dostrzegał problem dublerów w Trybunale Przyłębskiej oraz neosędziów nominowanych przez neo-KRS.

Po drugie, rząd może chcieć schodzić teraz z linii strzału organów unijnych, bo trwają prace nad Funduszem Odbudowy i liczy na duże pieniądze.

Reklama